Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X X X X X X

Etykiety

Twój tekst

Kontakt

GG: 50508389
Email: nocta.k@hotmail.com

Blog nr 2: http://caste-game.blogspot.co.uk/


Blog

Kyōki no kokoro (o ile autor zna się na języku Japońskim) oznacza serce szaleństwa, co jego zdaniem jest idealnym tytułem dla opowiadań o "mrocznej" tematyce, przedstawiających postacie w beznadziejnych sytuacjach bez wyjścia i tego podobnych (choć zdażają się wyjątki w tematyce). Opowiadania często zawierają tematy nie odpowiednie dla młodych czytelników.


Autor

Dziwne stworzenie, które od czasu do czasu lubi wykorzystać swój nadmiar wyobraźni do napisania opowiadania. Polskie opowiadania pisze od zaledwie paru lat, jako że wcześniej nie uczył się danego języka. Jest to forma polepszania jakości pisania oraz poprawności w użytku języka polskiego. Aktualny wiek autora to dziewiętnaście lat. Studiuje w Anglii, lecz chciałby zapamiętać swój rodowy język, którego to nie miał okazji się uczyć.


Beta

Czyli osoba, która mi pomaga. Poprawia ona tekst na tyle ile potrafi i po części uczy też polskiego. Sama pisze opowiadania, tak więc jeśli chcecie się dowiedzieć o niej więcej, musicie zajrzeć na jej bloga:

http://historiepisanepiorem.blogspot.co.uk/

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Trzecia



7 Października

     Po długim i przyjemnym śnie obudził mnie poranny śpiew ptaków. Było to dziwne. Zważając na fakt, że rzadko kiedy było je słychać w przepełnionych przeróżnymi hałasami, ulicach Londynu. Właściwie to poza dźwiękiem ptaków nic więcej nie słyszałem. Nie było żadnych klaksonów śpieszących się kierowców czy głosów ludzi rozmawiających przez telefon. Oczywiście to nie był koniec niespodzianek. Leżałem na czymś miękkim zamiast na twardej ziemi i odczuwałem za plecami ciepło drugiego ciała.
    Czyżbym znowu wlazł Molly do łóżka? Zacząłem się zastanawiać.
    Otworzyłem oczy i delikatnie je potarłem. Mój wzrok się wyostrzył tylko po to, aby mój mózg otrzymał nową dawkę pytań. Nie leżałem już ani na ziemi, ani na materacu z Molly. Moje ciało znajdowało się teraz na normalnym łóżku znajdującym się w pokoju z meblami. Te były wykonane z kosztownego drewna wyrzeźbionego ręcznie. Po stanie pokoju mogłem wywnioskować, że dom należy do kogoś bogatego, lecz jeszcze nie miałem tej pewności. Pułki zapełnione książkami utwierdzały mnie w przekonaniu, że osoba, do której należą posiada sporą wiedzę. Podczas kiedy gitara stająca w kącie pokoju musiała oznaczać talent muzyczny. Przy oknie ciągnącym się od jednego końca ściany aż do drugiego, znajdowało się biurko zawalone jakimiś podręcznikami szkolnymi, papierami i przyborami do pisania. Na drewnianym blacie również stał monitor podłączony do stojącego na ziemi komputera. Klawiatura i myszka zostały położone na podłodze obok biurka, aby dać więcej miejsca osobie uczącej się. Pytanie tylko: kim jest ta osoba?
     To w tym momencie przypomniałem sobie, że przecież wydawało mi się, iż ktoś za mną leżał. Powoli odwróciłem się i pierwsze, co odkryłem to, że moje mięśnie nie są zadowolone z jakiegokolwiek ruchu wymagającego ich użytek. Drugie zaś, że osobą leżącą obok nie jest Molly. W panice zerwałem się z łóżka, lecz zaplątany w pościel mogłem jedynie upaść na podłogę. Nie był to najlepszy pomysł z mojej strony. Hałas, jaki spowodowałem przy przewróceniu stoliczka nocnego był wystarczający, aby obudzić nawet trupa. Oczy blondyna leniwie się otworzyły, a ten spojrzał na mnie zaspany.
    Dopiero teraz, gdy pościel znajdowała się zaledwie wokół moich łydek, byłem w stanie zwrócić uwagę na pewien szczegół. Nie posiadałem na sobie żadnych ubrań. Dokładnie tak samo jak leżąca na łóżku osoba. Co gorsza nie miałem czym się zakryć, ani też nie wiedziałem co robić. Pozostawało zaledwie siedzieć na podłodze albo wrócić do łóżka, gdzie czekała pościel. No i nagi mężczyzna. W tym wypadku wybór był raczej prosty. Zakryłem swoje krocze dłońmi i siedziałem dalej na podłodze.
Mężczyzna z kolei ziewnął i usiadł w łóżku. Przeciągnął się następnie z zamkniętymi oczami. To dało mi wystarczająco czasu, aby usiąść na skraju łóżka. No i zastąpić swoje dłonie poduszką. Ponownie otworzył oczy i spojrzał na mnie rozbawiony.
    - Jesteś niemożliwy, Szczurku - powiedział z uniesionym ku górze kącikiem ust. - Choć za razem jesteś słodki. Zachowujesz się jak nastolatka, która wciąż jest dziewicą i pierwszy raz widzi nagiego mężczyznę.
    Zabiłem go wzrokiem, starając się nie umrzeć ze wstydu.
    - Ale ty nastolatką nie jesteś. Ani dziewicą - kontynuował.
    Wyszedł z łóżka nie racząc się zakryć i podszedł do szafy, zapewne po czyste ubrania. To zaś mnie wielce zadowoliło. Oznaczało, że nie musiałem siedzieć z nim, kiedy oboje jesteśmy nadzy. No i oznaczało też, że on dłużej nago nie pozostanie. Tamten bez słowa przeszedł przez drzwi, zapewne prowadzące do łazienki połączonej z pokojem. Zostałem sam, więc miałem czas na poukładanie myśli. A sporo rzeczy miałem teraz na głowie. Choćby przypomnienie sobie wczorajszego dnia.


***

    - Jesteś mi coś winien, Szczurku - jeden z bliźniaków uśmiechnął się drapieżnie. - Wygląda na to, że nie oddałeś wszystkiego, co do mnie należało.
    W tym momencie poczuł ściśnięcie w żołądku spowodowane strachem. Spowodowało to również chęć wymiotów, pomimo posiadania pustego żołądka.
    - A-a… - zająkał się. Nie był w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
   - Co ”aaa”, zawiesiłeś się, czy co? - zapytał jeden z bliźniaków.
   Przełknął ślinę zbierającą się w jego ustach. Starał się w jakiś sposób odzyskać odwagę, aby wypowiedzieć chociaż jedno słowo. Nawet jeśli owe mogło się im nie spodobać.
    - Ale ja nie mam… - w tym momencie mu przerwano.
    - Mózgu? - nie dał chłopakowi wytłumaczyć. - Tego już zdążyłem się domyślić.
    - Nie mam jak ci oddać - ponowił próbę wytłumaczenia.
    - To też można było się domyślić. No wiesz, po twoim stanie. Ale… - tu dramatycznie zawiesił głos. Prawie jakby miał zaraz wypowiedzieć wyrok. - Zawsze możesz nam zrefundować straty w inny sposób.
    Po tych słowach chłopak poczuł się jakby zmalał. A bliźniacy stali się teraz wielkoludami o błyszczących oczach i szerokich uśmiechach. No i wielkiej chęci do… No właśnie. Do czego? Na razie niedane było chłopakowi poznać odpowiedzi na tę tajemnicę. Blondyni złapali go pod ramiona i zaprowadzili na niewielki parking samochodowy. Tam z kolei wrzucili siłą bagażnika.

***

    Z tej części wspomnień wynikało na to, że zostałem porwany. Pytanie tylko… Kto w tych czasach wrzuca kogoś do bagażnika i nie zostawia w środku lasu?! To nie jest jakiś film czy opowieść typu thriller czy horror, a i tak zafundowano mi przejażdżkę w bagażniku. Z drugiej strony mogłem się cieszyć, że nie kazali mi kopać własnego grobu w środku lasu podczas burzliwej nocy. Aż dziwne, że zamiast strachu odczuwałem tylko chorą ciekawość dotyczącą tego, co się stało. Spora ilość ludzi w mej sytuacji zapewne, by się bała. Ba. Powinienem był się martwić o Molly, ale ja tylko chciałem wiedzieć, czemu jestem nagi i kiedy mogę wrócić do domu.
    Mocniej wtuliłem się w poduszkę i zacząłem wsłuchiwać w szum wody. Ten dźwięk upewniał mnie, że blondyn wciąż jest w łazience. Zamknąłem oczy i znów zatraciłem się we wspomnieniach.

***

    Skulił się, aby zapewnić sobie choć trochę komfortu. Starał się sobie wmawiać, że będzie dobrze i że za niedługo to minie. Okaże się, że to tylko kawał. Powiedzą, że ma wracać z powrotem na piechotę. Molly oczywiście będzie zła o to, że znów późno wrócił. Ale pod koniec wszystko będzie dobrze… Prawda?
    - Szlag! - kopnął w metalową klapę z nadzieją, że ktoś się zainteresuje dźwiękiem. Skończyło się jednak zaledwie na obolałej nodze.
    Znów wrócił do pozycji embrionalnej. Starał się zrozumieć, o co tu chodzi. Czemu akurat jemu się to przydarzyło. Oraz co takiego zrobił, aby na to zasłużyć Tak. Okradł obcą mu osobę, ale przecież nie wyglądał na biedaka. Chłopak był pewien, że ta drobna suma go nie zrani. W końcu blondyn miał około setki oraz karty! Chłopak skorzystał zaledwie z jakieś jednej dziesiątej banknotów. Kart nie dotykał, bo nie był w stanie zgadnąć PIN’u. Poza tym zrobił to w dobrym celu. Nawet nie dla siebie. Nie po to, aby zdobyć coś zbędnego. Potrzebował pieniędzy na lek dla Molly. Który zresztą i tak pod koniec stracił. To tak, jakby mężczyzna zmarnował własne pieniądze z powodu posiadania idiotycznego brata. W końcu to ten drugi wysypał zawartość torby na podłożę, zamiast ją zwyczajnie przeszukać.
    Zacisnął pięści czując wzrastającą złość skierowaną nie do siebie, czy choćby nawet i bliźniaków. Był zły na własnego ojca. Za to, że ten znalazł sobie jakąś pustą blondynkę i wyrzucił ich z domu na jej życzenie. Młodego chłopaka dopiero wkraczającego w dorosłe życie i jego młodszą siostrę. Gdyby Szczurek wiedział, że jego ojcu tak zależy na pustym plastiku, to by się na to lepiej przygotował. By wcześniej opuścił szkołę. Tak jak to robiła większość osób. W wieku szesnastu lat. Przecież w końcu to w tym wieku kończył się przymusowy okres szkolny. Znalazłby wtedy pracę. Zarabiałby. Ale nie. On chciał się uczyć i kontynuować naukę. I tak teraz odpłacał się mu świat. Po raz kolejny zostawił młodą Molly samą pod mostem i nawet nie wiedział czy uda mu się wrócić do domu.
    Jeszcze raz kopnął w klapę, lecz tym razem po to, aby wyładować energię. Nawet jeśli za wiele jej nie posiadał. W końcu był głodny i zmęczony. A miał tylko kupić coś ciepłego do jedzenia i cieszyć się z tego, że dzień dobrze minął. Jak widać szczęście i spokój nie był dany chłopakowi. Nie wierzył w jakiś bogów czy też pojedynczego boga. Ale gdyby tak było, to byłby teraz w pełni przekonany, że się na niego uwzięto i radowano z jego nieszczęścia.

***

    Dźwięk wody ustał i po chwili blondyn wyszedł z łazienki. Teraz na szczęście był przynajmniej w połowie ubrany. Poza dresowymi spodniami, miał jeszcze znajdujący się na jego ramionach ręcznik. Wycierał nim mokry policzek, ignorując krople wody leniwie spływające po jego nagim torsie. W przeciwieństwie do mojego głodzonego przez dwa lata ciała, jego było… Idealnie zbudowane. U mnie tu i tam widać było kości. U niego widać było zaś mięśnie. Powoli uniosłem wzrok na twarz mężczyzny. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że przyglądałem się mu za długo. Ten z kolei przez ten cały czas przyglądał się mi z jednostronnym uśmiechem. Wyglądał prawie jakby się ze mnie nabijał.
    Szybko odwróciłem wzrok, tym samym czując się zażenowanym. Śmiech blondyna w tej sytuacji nie pomógł. Kiedyś widywałem ciała znajomych w trakcie przebierania się po wychowaniu fizycznym. Ale pierwszy raz aż tak się komuś przyglądałem.  
    - Zamierzasz tu tak siedzieć, czy też może się jednak ruszysz? - zapytał.
    - Nie mam ubrań - odburknąłem w obronie.
    - No raczej nago nie przyszedłeś - zadrwił.
    - Chodziło mi o to, że nie wiem gdzie są - przeniosłem na niego wzrok, tym samym posyłając mu gromy oczami.
    - Wiem, o co ci chodziło - westchnął teatralnie. - Jedna ze służących zapewne je zabrała i teraz walczy z tą śmierdzącą kupą materiału, którą nazywasz odzieżą.
    Pewno gdyby nie to, że ”na sobie” miałem zaledwie poduszkę, to już dawno bym wstał i mu przywalił. No ale niestety musiałem się powstrzymać.
    - Nie trzeba było…
    - Trzeba - znowu mi przerwano, jakbym nie miał prawa do wypowiadania się. - Twój zapach odrażał. Zapewne mógłbyś nim powalić nawet i osobę bez węchu.
    Teraz to już na serio miałem ochotę mu przywalić. Powinien się cieszyć, że byłem uziemiony. Z drugiej strony… Z jego budową ciała to raczej ja powinienem się cieszyć, że nie byłem w stanie nic zrobić. Pewno już dawno wylądowałbym na ziemi z połamanymi kośćmi czy też stłuczeniami.
    - Nie martw się. Jak tak bardzo ci przeszkadza nagość, to sprawdzę czy już skończyli z twoimi szmatami. Choć w sumie wczoraj ci ona nie przeszkadzała - zaśmiał się. - Ach, nie ważne. Poproszę o twoje ciuchy, a następnie każę komuś cię zaprowadzić do jadalni.
    Chwila. Czy on zamierza mnie nakarmić?
    Gdyby tak jeszcze dał mi coś zabrać ze sobą to byłbym skłonny zgodzić się na wszystko, co by wymyślili.
    Niezwykłe, co głód robi z człowieka. Westchnąłem.
    Blondyn wyszedł, a ja ponownie zostałem sam. Miałem znów czas na rozmyślenia.

***

    Podróż samochodem nie trwała długo. Na piechotę jednak dana droga zajęłaby więcej niż godzinę. Pojazd zatrzymał się przed sporych rozmiarów domem, a bagażnik został otwarty przez jakiegoś starca w stroju szofera.
    - Najmocniej przepraszam za sposób, w jaki młodzieńca potraktowano. Jeśli pan zechciałby wysiąść z własnej woli, byłbym wielce wdzięczny. Lecz jeśli nie zechce pan, to będę zmuszony wezwać ochronę do pomocy.
    Chłopak nie rozumiał czemu grożono mu ochroną, skoro nie przybył tu z własnej woli. Ani czemu założono, że nie będzie chciał sam z siebie wyjść z tej ciasnej przestrzeni. Z ulgą wyszedł z bagażnika i stanął obok starca, aby następnie się przeciągnąć. Zaczął rozglądać się po nowym otoczeniu, które zapierało dech w piersi. Może to nie był jakiś wielki pałac, ale budowla i tak robiła na nim spore wrażenie. Tym bardziej, że od dziecka był wychowywany na jednej z normalniejszych ulic. Tam gdzie budynki były mniejsze i… Zwyczajne.

***

    Ktoś zapukał do drzwi, tym samym przywracając mnie do realnego świata. Do pokoju weszła młoda kobieta w stroju służącej. W rękach trzymała znaną mi stertę ubrań. Choć teraz były czyste i czegoś brakowało. A dokładniej kurtki i butów. Najwidoczniej te zostały odwieszone gdzieś przy drzwiach frontowych. Przyjąłem swoje ubrania i poczekałem aż kobieta wyjdzie z pokoju. Dopiero wtedy zacząłem się ubierać. Wyglądało na to, że nieznajoma nie zamierzała mnie w pełni opuszczać, bowiem czekała przed drzwiami do pokoju. Odkryłem to oczywiście po tym jak opuściłem pokój, będąc już w pełni ubranym. Kobieta zaprowadziła mnie do jadalni i tam zostawiła w towarzystwie ”panów domu”. Dopiero po tym krótkim spacerze przypomniało mi się gdzie się znajdowałem.


***

    Przed chłopakiem stała rezydencja. Jej wygląd sprawiał wrażenie, że ktoś nabył starą budowlę i postanowił ją odnowić. Posiadała ona parter jak i pierwsze piętro. To pozwalało wprawionemu w swój zawód architektowi ”pobawić” się podczas tego projektu. Zapewne wsadził w to swoją całą kreatywną duszę.
    Parter posiadał stare ściany zbudowane z cegły. Dało to poczucie starej, typowo angielskiej budowli. Posiadała ona jednak nowsze dodatki typu sporych rozmiarów szklane drzwi w czarnej ramie. Ukazywały one duży pokój gościnny z sporymi sofami ustawionymi w kształcie podkowy. Po środku danej podkowy stał solidny biały stół. Takie ustawienie zezwalało domownikom oraz ich gościom na spoglądanie na siebie w trakcie rozmowy. Ale za razem nie utrudniało spoglądania na ekran sporej plazmy wiszącej nad kominkiem. Każda z sof była szara. Idealnie komponująca się z białymi oraz czarnymi dodatkami jak na przykład: Białym miękkim dywanem, na którym owe sofy stały. Dywan był jedynym kawałkiem materiału znajdującym się na podłodze. Całą jej resztę dominowały deski z jasnego drewna.
    Górna część rezydencji była podoba, a jednak za razem inna. Cegły ustępowały miejsca wielkim szklanym panelom tworzącym okna długości jednej całej ściany każdego z pokoi. To sprawiało, że ukazywały ich wnętrza. A przynajmniej tak by było, gdyby nie ciemne zasłony.
    To nie posiadłość jednak zapierała dech w piersi, a krajobraz. Szczególnie dla osoby, która nie spędzała zbyt dużo czasu poza miastami. Przed chłopakiem stał niezwykły dom. A jednak to rzeka, las i spore pola ciągnące się nie wiadomo jak daleko go zachwycały. Spoglądając dookoła widział ogrody. Miasto Londynu gdzieś w oddali również wyglądało milej i przyjemniej, niż mogłoby się wydawać. Idealnie było widoczne w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.
    To wtedy chłopak zdał sobie sprawę z tego jak daleko znajdował się od domu. Szybko kończące się dnie nie poprawiały mu nastroju. Już nawet cały urok tej posesji zdawał się zanikać. Mógł mieć jedynie nadzieję, że zostanie odprowadzony po tej krótkiej wizycie. O ile będzie ona krótka.
    Chcąc się dowiedzieć więcej na temat swego pobytu w tym miejscu, zwrócił wzrok na staruszka. Nie był do końca pewien, co ma robić. Iść ku drzwiom czy też raczej czekać na jakieś pozwolenia. W końcu nie był tu proszonym gościem. 

***

    Promienie wschodzącego słońca przedostawały się przez szklane ściany jadalni. To z kolei tworzyło miłą atmosferę w pomieszczeniu. Przez szybę można również było zauważyć sporych rozmiarów polaną pełną przeróżnych drzew, krzewów i formacji kwiatowych. Krajobraz ten za pewne o wiele lepiej wyglądał na wiosnę niż teraz, gdy powoli umierały.
    Na moje nieszczęście przy stole siedzieli już bliźniacy. Pomimo tego, że było wystarczająco miejsca dla przynajmniej sześciu osób, nikogo więcej tu nie było. Podszedłem bliżej do stołu i tym samym zwróciłem na siebie uwagę. W końcu chciałem jak najszybciej się stąd wydostać. To jednak okazało się być błędem. Jedna para oczu spojrzała na moją twarz, a następnie na szyję.
    - Nie mieliśmy umowy? - spytał ten, który wcześniej mnie obserwował. Ja jednakże nie rozumiałem, o co mu chodzi, więc wolałem się nie odzywać.
    - Jakiej, braciszku?
    - Nie znaczyć Szczurka dopóki nie ustalimy do kogo na leży.
    Chwila, co? Jak znaczyć i jak należy?
    Coraz bardziej mnie irytowało to, że traktowali mnie jak zwierzątko. Tym bardziej mnie denerwował fakt, że nigdy nie rozumiałem, o co im chodzi.
    - Nie moja wina, że nie współpracował - wzruszył ramionami.

***

    Nie licząc faktu, że znalazł się tu wbrew własnej woli, sposób w jaki traktowali chłopaka można było uznać za dobry. Jednakże, nie znalazł się ponownie w rzece, a i jak na razie mu nie grożono. Żałował tylko, że bliźniaków nie interesowały jego uczucia. Ale w końcu kogo interesują uczucia przybłędy? Plus taki, że mógł w końcu skorzystać z ciepłego prysznicu, którego tak bardzo potrzebował.
    Począł powoli mydlić ciało, aby następnie zająć się włosami. Pierwszy raz od dawna otaczało go tak przyjemne ciepło. Ogromna kabina zapewne pomieściłaby przynajmniej cztery osoby, ale on miał ją tylko i wyłącznie dla siebie. Luksus i wygoda. Wielkie przeciwieństwo do pryszniców w szatniach, do których czasami udało mu się zakraść. No i też między prysznicem w rezydencji, a zimną rzeką.
    Powoli uniósł dłonie i oparł je o ścianę. Opuścił głowę, tym samym pozwalając kroplom wody zmyć pianę z jego ciała. Nie zwrócił uwagi na ciche kroki, które nastąpiły po otworzeniu drzwi do łazienki. Zanim zdążył w jakiś sposób zareagować, ubrania blondyna opadły na podłogę. Ich właściciel wszedł właśnie pod prysznic i nie zwracał uwagi na to, że ktoś już z niego korzysta. Zwyczajnie objął ramionami ciało drugiego, tuląc go od tyłu.

***

    Zacząłem masować gardło, na którym widniały dwie malinki. W trakcie tego czynu, wsłuchiwałem się w dalszą kłótnię blondynów. Wyglądało na to, że dalej nie byli w stanie ustalić, do kogo niby należę.  
    - Mogę już iść? - spytałem. Od razu zwróciłem tym na siebie uwagę.
    - A gdzie się tak śpieszysz, Szczurku? Na piechotę do Londynu?
    Nie odpowiedziałem. Nie byłem w stanie wymyślić nic sarkastycznego. Miałem też i nadzieję, że mój rozmówca był wystarczająco mądry, aby samemu dojść do odpowiedzi.
    - Piechotą zajmie ci to jakieś… Dziewięć godzin. A podwózki raczej nie znajdziesz - wytłumaczył jeden z nich.
    - Znajdujemy się w środku szczerego pola. Nikt tu nawet nie jeździ. Teren prywatny i jedyny dom w okolicy - dokończył za brata drugi z bliźniaków.
    - Właśnie. Najbliższa wioska jest chyba godzinę stąd.  
    No super.
    - Zgaduję, że książęta mnie nie odprowadzą? - powiedziałem markotnie.
    - Bingo.
    - A mogę przynajmniej dostać resztę swoich rzeczy?
    - Uparty jesteś, wiesz? - rzucił jeden z nich. Wyglądało na to, że jeszcze im się nie znudziło.
    - A wy irytujący - odgryzłem się.
    - Ranisz nasze uczucia - odpowiedzieli jednocześnie.
    - A wy moją psychikę.
    Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęliśmy sobie docinać jak starzy znajomi.

8 komentarzy:

  1. To opowiadanie robi się coraz bardziej cudowne (:
    Jestem ciekawa, co dalej. Po co bracia zabrali "szczurka" do swojego domu? Przecież z pewnością mogli znaleźć sobie kogoś bardziej na poziomie, nie obrażając głównego bohatera. Jeśli o tego ostatniego chodzi, to jest coraz bardziej tragiczną postacią. Wyrzucony z siostrą z domu przez ojca tylko dlatego, że jego nowa kobieta tego chciała... Potworność jakaś. Nie rozumiem, jak można coś takiego zrobić. Naprawdę nie rozumiem.

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ^.^ Teraz już oficjalnie i bezpowrotnie się wkręciłam ._. A z ojca niezła świnia.
    Życzę dużo weny i wspaniałych pomysłów na dalszą akcję.
    ~Feniksa

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję, czasem sprawdzanie Twoich tekstów to dla mnie wręcz katorga. Pisanie "nie na trzeźwo" (nie, nie chodzi tu o upojenie alkoholowe ani o inne efekty, które można uzyskać poprzez używki) jest moim przekleństwem ; P
    Mnie oczywiście rozdział się podobał. Powoli, naprawdę powoli poznajemy historię głównego bohatera (właśnie, gdzie imię?). Mam nadzieję, że w przeszłości "szczurka" spotkało jeszcze coś przykrego. Wiem, jestem niedobry dla niego, ale jak już ma być postacią ze smutną przeszłością, niech będzie nią na całym etacie. ; )

    A.J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj już nie nażekaj kotku, sam chciałeś go sprawdzać. xP Z drugiej strony pewno i tak bym ci w jakiś sposób wepchała to przed twe oczka. ^~^ Dziękuję ci za pomoc i mam nadzieję że kiedyś uda mi się pisać na tyle dobrze, byś nie musiał mi poprawiać żadnych głupich błędów.
    Co do historii, przeczuwam że raczej przeszłość mojego szczurka nie będzie najgorsza, tu bardziej bym martwiła się o jego przyszłość, lecz nie wiadomo czy nie zmienię zdania. Nie chcę by było tak samo jak w drugim opowiadaniu 'strzeżony w szkole' gdzie to jest właśnie na odwrót. O co mi chodzi mówiąc to? Nie powiem. Sami się dowiecie w swoim czasie. Dobre opowiadanie, musi mieć dobry sekret. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem. I sam się sobie dziwię, że dałem się namówić na sprawdzanie. Ale szczerze mówiąc, to nawet sprawia mi to przyjemność, tzn. wytykanie Ci błędów ; P jak na przykład "nażekaj". Powinno być "narzekaj".
    Na pewno będziesz. Jeszcze przebijesz mnie i będę miał konkurencję ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cichaj, wiesz ze w szkole jestem I jezyk musze przelaczyc (wymowki). Pozatym nie sadze bys mial o co sie martwic, trudno bedzie cie pobic, chyba ze fizycznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zobaczymy. Ale pamiętaj, że mnie się nie bije :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, witam,
    uff... udało mi się i w końcu tutaj zajrzeć.... co do opowiadania „Cichy pamiętnik” wypowiadałam się po część na blogu A.J. Le powtórzę tutaj, to jest rewelacyjne, och jaki on jest biedny, jeszcze bliźniacy się do niego dorwali.... ciekawe czy go wypuszczą z rezydencji.... biedna Molly pewnie się o niego martwi... bliźniacy traktują go jak swoją własność, powinni dowiedzieć się jego historii...
    dobra co do „Chicago” nie przeczytałam jeszcze więc się nie będę wypowiadać (ale powinno mi się udać je przeczytać w weekend), natomiast co do „Strzeżony w szkole” to jest rewelacja, i cieszę się, że je tłumaczysz (niestety u mnie dość kiepsko z angielskim, więc to mnie cieszy)
    ogólnie mówiąc przedstawiasz ciekawe historie, czyta się je bardzo dobrze.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń