20 Października 2012
Minął tydzień, a może i więcej, od
momentu kiedy Molly sprawiła mi "niespodziankę". Przez ten czas
jedyne co się zmieniło, to pogoda. Było coraz zimniej i wilgotniej. Nie byłem
pewien czy wolałem deszcz czy śnieg. Pierwsze; moczyło ubrania i obniżało temperaturę
ciała. Drugie; sprawiało, że wszystko było śliskie i często kleiło się do
ubrań. To zaś się topiło i skutek był taki sam, jak z deszczem. Teraz jak to sobie tak przedstawiłem
to wyglądało na to, że oba są równie złe i tak samo doprowadzały do przeziębień.
Zaś te już często kończyły się na śmierci dla osób takich jak my. Wyplułem pianę z ust i przepłukałem
wodą z rzeki. Znów udało się zdobyć tubkę pasty do zębów, a stare szczoteczki
nadal nadawały się do dbania o higienę jamy ustnej. Byłem sam, gdyż miałem
nadzieję również na obmycie się wodą, lecz proste zamoczenie dłoni wybiło mi z
głowy ten pomysł. Uśmiechnąłem się pod nosem, wspominając ostatnia ciepła
kąpiel. Oczywiście, wymazałem wspomnienia tego, co stało się później. A potem przestałem się
uśmiechać, gdy przypomniałem sobie, jak to zaliczyłem chłodną kąpiel, w ów
rzece, przed którą stałem.
Westchnąłem i schowałem klamoty do
torby. Odwróciłem się na pięcie i mało nie przeżyłem zawału. Instynktownie odskoczyłem
w tył i... Poślizgnąłem się na mokrych kamieniach. Gdyby nie to, że osoba o
której dopiero co nie rozmyślałem, mnie nie złapała za przód kurtki, byłbym już
cały mokry.