Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X X X X X X

Etykiety

Twój tekst

Kontakt

GG: 50508389
Email: nocta.k@hotmail.com

Blog nr 2: http://caste-game.blogspot.co.uk/


Blog

Kyōki no kokoro (o ile autor zna się na języku Japońskim) oznacza serce szaleństwa, co jego zdaniem jest idealnym tytułem dla opowiadań o "mrocznej" tematyce, przedstawiających postacie w beznadziejnych sytuacjach bez wyjścia i tego podobnych (choć zdażają się wyjątki w tematyce). Opowiadania często zawierają tematy nie odpowiednie dla młodych czytelników.


Autor

Dziwne stworzenie, które od czasu do czasu lubi wykorzystać swój nadmiar wyobraźni do napisania opowiadania. Polskie opowiadania pisze od zaledwie paru lat, jako że wcześniej nie uczył się danego języka. Jest to forma polepszania jakości pisania oraz poprawności w użytku języka polskiego. Aktualny wiek autora to dziewiętnaście lat. Studiuje w Anglii, lecz chciałby zapamiętać swój rodowy język, którego to nie miał okazji się uczyć.


Beta

Czyli osoba, która mi pomaga. Poprawia ona tekst na tyle ile potrafi i po części uczy też polskiego. Sama pisze opowiadania, tak więc jeśli chcecie się dowiedzieć o niej więcej, musicie zajrzeć na jej bloga:

http://historiepisanepiorem.blogspot.co.uk/

środa, 26 lipca 2017

Strefa Śmierci: Prolog


 
      Jeszcze dwie skrzynie i mogę iść do domu, pomyślałem i przeciągnąłem się z westchnięciem. W tym momencie strzeliła chyba każda kosteczka w moim torsie. Byłem wykończony po całym dniu w magazynie i marzyłem teraz tylko o ciepłym prysznicu, a następnie śnie. Praca ta była męcząca, ale przynajmniej były z tego jakieś pieniądze. Szkołę ukończyłem w teorii. Nigdy nie motywowała mnie choćby myśl otworzenia książki, egzaminów nie lubiłem, a rodziców nie interesowała moja edukacja. Z jednej strony żałuję, że wtedy się nie przyłożyłem, a z drugiej miałem przynajmniej luźny etap dorastania. Ale jednak ten luźny etap musiałem teraz odpracować. Poniekąd trudno mi było wiązać koniec z końcem. Płaciłem rachunki, kupowałem żywność, opłacałem ubezpieczenie i tak leciało wszystko albo czasami i więcej niż to, co zarobiłem w tym miesiącu. Często pozostawały zaledwie nędzne resztki, lecz nie przejmowałem się tym. Wrzucałem wszystko, co mi zostało do pustego słoika i w ten sposób je zbierałem. Mogły się przydać na czarną godzinę, ale w planie miałem zebrać wystarczająco na przeprowadzkę. Wynieść się gdzieś do lepszego miejsca, gdzie były tańsze mieszkania i lepsze oferty pracy. Ale na razie pozostawało nosić ciężkie skrzynie w tę i z powrotem, z i do magazynu. Chwyciłem za jedną z nich i uniosłem na bark po czym zacząłem kroczyć we wskazane miejsce. Niby wózki były dostępne, ale mimo wszystko szefostwo nie chciało marnować tego typu urządzeń do przedmiotów, które pracownik sam był w stanie przenieść. Szczerze mówiąc to nie wiem na czym tak oszczędzali, bo na pewno nie na ludzkim zdrowiu. Ale jednak jakbym zaczął się wykłócać, to pożegnałbym się z robotą. Mimo wszystko nie płacili tak źle. Z pewnością były gorsze miejsca.

Odłożyłem skrzynię w odpowiednie miejsce i wróciłem po ostatnią. Ta wylądowała obok wcześniejszej, a ja uśmiechnąłem się do siebie. No to czas się wypisać. Zdjąłem z dłoni grube rękawice i wyruszyłem z nimi do pokoju dla pracowników. Tam za pomocą prostej kombinacji cyfr otworzyłem skrzynkę i zajrzałem do środka. Chwilowo odłożyłem rękawice na półkę i spojrzałem w lustro zawieszone na metalowych drzwiczkach. Wyglądałem na przemęczonego. Pod oczami miałem ciemne worki, które kontrastowało z jasnym brązem tęczówek. Dłonią przeczesałem włosy i tym samym próbowałem się pozbyć nieładu w krótkim kasztanowym buszu. Wyglądało jednak na to, że tu mógł pomóc mi jedynie prysznic. Z tego powodu naciągnąłem na siebie czarną bluzę i chwyciłem za torbę, do której następnie schowałem swoje rękawice.

Zamknąłem drzwi swojej szafki i wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę wyjścia. Byłem już ostatnim pracownikiem, więc po drodze zgasiłem jeszcze po kolei wszystkie światła. Niezwykłe jak to ciemność potrafi wywołać w kimś mieszane uczucia. Nigdy nie miałem z nią problemu, może co najwyżej za dzieciaka. Ale mimo wszystko odczuwałem tę niepewność, że ktoś przygląda mi się z cieni. Zaśmiałem się cicho pod nosem i wyszedłem na ulicę. Mimo zbliżającego się lata, noce wciąż były chłodne choć nie na tyle, aby nosić kurtkę. Ta już jakiś czas temu została zamknięta w szafie i miałem nadzieję, że tam pozostanie. Nie byłem fanem chłodu, a zima tu jednak bywała surowa. Nie raz marzyłem o cieplejszym południu, wakacjach gdzieś na plaży. Niestety było to czymś nieosiągalnym w mojej aktualnej sytuacji. Nie pozwalałem sobie jednak na załamanie z tego powodu. Zwyczajnie pełen motywacji pchałem to wszystko do przodu.

Naglę mą uwagę przyciągnęło pewne przeczucie, że ktoś jednak mi się przygląda. Magazyn znajdował się na obrzeżach miasta. O tej porze trudno jednak było spotkać kogoś na ulicy, mimo że znajdowały się tu drobniejsze mieszkania. A przynajmniej trudno było spotkać kogoś, kogo można było uznać za niewinnego przechodnia. Z tego powodu ostrożnie obejrzałem się przez ramię i rozejrzałem po ciemności rozświetlonej zaledwie przez garstkę latarni. Nic nie dojrzałem. Czyżbym zaczynał być paranoikiem? Trudno mi było stwierdzić, lecz na wypadek przyśpieszyłem kroku.

- Ej, młody - usłyszałem nagle męski głos dochodzący z mojej prawej. Spojrzałem zatem w tym kierunku i ujrzałem na opartą o ścianę zaułku osobę. W tym mroku byłem zaledwie w stanie ustalić, że osoba ta była wysoka i raczej męskiej budowy. Szerokie ramiona. Z pewnością nie był to ktoś z kim w chciałem wdać się w bójkę. Już miałem odejść, udać, że nie słyszałem, ale mężczyzna podszedł bliżej i pokazał papierosa. - Nie masz może ognia?

- Wybacz… Nie palę - odpowiedziałem wprost zgodnie z prawdą.

- Ależ nie trzeba palić, aby posiadać zapalniczkę - powiedział i stanął niemalże przede mną. Dopiero teraz byłem w stanie dokładniej się mu przyjrzeć. Był wyższy ode mnie o głowę, dobrze zbudowany. Oczy groźnie błyszczały mu spod naciągniętego kaptura. Z jakiegoś powodu trzymał jedną dłoń blisko pasa. Ogólnie wszystko w tym mężczyźnie krzyczało „zagrożenie”.

- Nie, nie posiadam - tym razem wypowiedziałem słowa bardziej stanowczo i wykonałem krok w tył. Chciałem odejść, lecz moje plecy zderzyły się z cudzym torsem. Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, poczułem jak igła bez problemu przechodzi przez materiał mojej bluzy, a następnie zatapia się w mięśniu na moim ramieniu. Momentalnie zawirowało mi przed oczami i czułem, jak tracę siłę w nogach. Zdążyłem zaledwie wydobyć niezrozumiały dźwięk z mego gardła, nim straciłem przytomność…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz