Jakoś tak nabrałam ostatnio weny, a odkąd mam wolne od szkoły, znalazła się równierz chcęć i czas na jej wykorzystywanie. Miło by było jakby tak jeszcze to chęci i weny dołączył talent, ale ten się ostatnio gdzieś zagubił. Co ja piszę, nigdy mnie nie odwiedził, ale może kiedyś się zapoznamy i może się mu u mnie spodoba. (Marzenia ściętej głowy) W każdym układzie z wyobraźnią u mnie nie jest źle i dla tego otrzymujecie to słabe dzieło, które nie jest przeznaczone dla dzieci, ani tych co nie lubią notki erotyczne.
Miłego czytania.
***
Rok 1878, Londyn.
Gdzieś w ciasnym zaułku dało się słychać gromki chór podnieconych szmerów i okazjonalny śmiech młodych mężczyzn. Przyczyną owego zamieszania, była stojąca po środku postać w długiej, różowej sukni z czarnymi aksamitnymi akcentami. W jej długie czarne włosy, sięgające kształtnych bioder, był wplątany różowy kwiat o egzotycznym pochodzeniu.
Najbliżej stojący mężczyzna obserwował swe dzieło z krytycznym wzrokiem, uśmiechając się mimowolnie. Zdawał się być zadowolonym z tego co osiągnął, bowiem po krótkiej chwili zaklaskał w dłonie i przyjął butelkę wina, by to uczcić. Pomimo tego że naczynie było już na wpół opróżnione, mężczyzna przyłożył otwór do ust i mocno przechylił, wypijając wszystko jednym duszkiem.
Część czerwonej cieczy leniwie poczęła spływać po jego ciemnej brodzie, lecz ten, niewzruszony, wytarł ją dłonią i rzucił butelką o twardy grunt i spoglądając na resztki szkła rozpryśnięte między nogami widzów, uśmiechnął się szeroko do stojącej przed nim postaci.
- Jesteś chyba najpiękniejszą panienką jaką kiedykolwiek widziałem na swe oczy. - Rozpoczął swe zaloty, rozciągając na boki swe ramiona, jak gdyby chcąc przytulić postać, nie zwracając uwagi na rumieńce zdobiące jej twarz. - Nie wiem czemu się tak przejmujesz. Jak chcesz możesz jeszcze zrezygnować, wiesz. Nie musisz tego robić.
Słysząc słowa "przywódcy", wszyscy wybuchli śmiechem jak na komendę, jak gdyby został opowiedziany najlepszy kawał świata. Wiedzieli iż z tego, co musiała uczynić ich ofiara, już się nie da wycofać. Czy była tego świadoma przyjmując zakład, czy też nie.
Takie to już mieli zasady. Każdy je znał i każdy ich się trzymał, bowiem ten który postanowił się im przeciwstawić, marnie kończył. Zazwyczaj bez poniektórych części ciała, dryfując samotnie przez kanały pełne czekających na ucztę szczurów. Każdy to wiedział. Nawet odziana w piękną suknię, milcząca postać. Miała ona bowiem dwa zadania, a właściwie to można było nawet uznać że trzy.
Nic nie mówić.
Założyć suknię, skradzioną pewnej bogaczce.
Pójść do burdelu i wybrać sobie partnera.
Problem w tym że nie był to zwykły burdel, gdyż każdy kto chciał się w nim zabawić, przynajmniej przez godzinę, musiał zapłacić sto funtów szylingów za zwykłego mężczyznę czy kobietę. Potrójnie się płaciło, jeśli miała być to dziewica, zaś za prywatną dziwkę można było wydać aż dziesięć razy więcej. A przynajmniej tak zasłyszano na ulicy.
- No, to wszystko ustalone. Drzwi
są tam, a w środku ktoś powinien się tobą zająć. Zapłacisz ile będą chcieli,
wybierzesz kogo tam Ci się zachcę i załatwisz tak jak Ci mówiłem. - Wytłumaczył
w skrócie mężczyzna, tak jak to wcześniej zrobił, by upewnić się że każde jego
słowo zostało zrozumiane i zapamiętane. - Aż żałuję że nie mogę tam być. Tylko
się nie posikaj ze strachu, bo wstyd będzie. Chyba że ich to nakręca. A teraz
idź już. Idź zanim noc nas tu nastanie.
Ubrana na różowo postać
westchnęła i warcząc na mężczyzn, by Ci się posunęli z drogi, podciągnęła
suknię i wyszła na głową ulicę, powoli krocząc ku drzwiom, w między czasie
łapiąc głębokie oddechy na uspokojenie.
Pech chciał iż towarzysze postaci
wkraczającej do marmurowego budynku byli tacy a nie inni i lepszym wyborem było
zrobić to co kazali, niż się im przeciwstawić. Teoretycznie, można było od razu
się spodziewać, że tak to się skończy, a nie inaczej, i nie przyjmować zakładu.
A jednak tak właśnie się stało i teraz nie było powrotu.
Mnóstwo błędów ("mażenia", serio?), ale pomysł wydaje się ciekawy. Gorzej z wykonaniem.
OdpowiedzUsuńA.J.
Mogłabym się tłumaczyć i mówić jak to wstęp pisałam na szybko, a bardziej martwiłam się o opowiadanie, gdyż bateri było 3%, ale tego nie będę robić (teoretycznie już to zrobiłaś) wieem... W każdym układzie, ostrzegałam że talentu brak. Hmm... a gdyby się tak przeżucić na opka czysto po angielsku. *Rozmyśla*
OdpowiedzUsuń