Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X X X X X X

Etykiety

Twój tekst

Kontakt

GG: 50508389
Email: nocta.k@hotmail.com

Blog nr 2: http://caste-game.blogspot.co.uk/


Blog

Kyōki no kokoro (o ile autor zna się na języku Japońskim) oznacza serce szaleństwa, co jego zdaniem jest idealnym tytułem dla opowiadań o "mrocznej" tematyce, przedstawiających postacie w beznadziejnych sytuacjach bez wyjścia i tego podobnych (choć zdażają się wyjątki w tematyce). Opowiadania często zawierają tematy nie odpowiednie dla młodych czytelników.


Autor

Dziwne stworzenie, które od czasu do czasu lubi wykorzystać swój nadmiar wyobraźni do napisania opowiadania. Polskie opowiadania pisze od zaledwie paru lat, jako że wcześniej nie uczył się danego języka. Jest to forma polepszania jakości pisania oraz poprawności w użytku języka polskiego. Aktualny wiek autora to dziewiętnaście lat. Studiuje w Anglii, lecz chciałby zapamiętać swój rodowy język, którego to nie miał okazji się uczyć.


Beta

Czyli osoba, która mi pomaga. Poprawia ona tekst na tyle ile potrafi i po części uczy też polskiego. Sama pisze opowiadania, tak więc jeśli chcecie się dowiedzieć o niej więcej, musicie zajrzeć na jej bloga:

http://historiepisanepiorem.blogspot.co.uk/

niedziela, 28 grudnia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Ósma



1 Listopada 2012
 


     - Ale tu pięknie! - krzyknęła uradowana Molly. Rozglądała się właśnie po sporym salonie, choć bała się oderwać swoje drobne ciałko od mojej nogi. Zachowywała się moim zdaniem jak taki słodki szczeniak, który chce ale się boi. Ja z kolei zaledwie spojrzałem na już znane mi otoczenie i opuściłem głowę. Wciąż rozmyślałem nad tym, czy aby dobrze zrobiłem akceptując ofertę  bliźniaków. Tak, miałem parę dni na rozmyślanie nad tym, ale tego nie zrobiłem, a gdy tylko ich znów zobaczyłem w mieście... To po prostu bez namysłu podszedłem do nich i z opuszczoną głową spytałem, czy jednak mógłbym z nimi zamieszkać. Pewno gdybym był sam, to nigdy bym tego nie zrobił. Ale stan Molly ostatnimi dniami się jedynie pogarszał, a temperatura na dworze spadała.

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt!


Niestety to nie jest odpis, ale ostatnio urwanie głowy z zbliżającymi się świętami. Więc w zamian edukacyjny filmik trochę Hetalii. Nie rozumiem jak znajomi przeżywają święta. Na ogół nie rozumiem Angielskiego zwyczaju, ale cóż. Sporo kultur ma inne sposoby. W każdym razie. Spokojnych świąt, miłego wolnego oraz braku kaca po sylwestrze~

środa, 3 grudnia 2014

Szmer 4



Spokojna noc

     Wampir coraz bardziej przekonywał się do dziewczyny. Uważał, że jest w sumie zabawna i... Inna. Chyba te słowo najbardziej tu pasowało. Szczególnie spodobało mu się jej pytanie o jego imię. Coś czego po prostu się nie spodziewał. Nie było to czymś, o co by się spytało drugą osobę w takiej chwili.

     - Ethan. - odpowiedział z uśmiechem. - Ty jesteś Alice, prawda?

     Widać było, że dziewczynę w tym momencie zatkało. - Skąd wiesz... Ethanie, jak mam na imię? - spytała, jakby już zapomniała, że ma do czynienia z wampirem. - Nie podawałam ci wcześniej swojego imienia, a miejsce w którym mieszkasz mówi, że nie byłeś moim klientem. - powiedziała spokojnie i powoli, jakby miała do czynienia z dzieckiem czy może osobą nierozumną.

      - Masz coś do mojego domu? - spytał chłopak z delikatnym uśmiechem. - Wybacz. Nie jest tak jak spod twego pędzla, ale mą pierwszą rezydencję musiałem opuścić pod koniec piętnastego wieku. Drugi domek zaś spłonął parę lat temu. A później to już nie miałem wyboru. Za wiele osób na mnie poluje i się okazało, że te miejsce jest najbezpieczniejsze. Odpowiada to na twe pytanie, czy też mam inaczej to wytłumaczyć?

niedziela, 23 listopada 2014

Szmer 3



Jego imię

 Wampir obudził się dopiero następnego dnia. A może i wieczoru? Nie był pewien. W podziemiach nie było okien czy jakiegoś sposobu na sprawdzenie pozycji słońca. Po prostu budził się gdy tylko nie chciało mu się już dłużej spać i nie zastanawiał się nad porą dnia.

    Powoli się przeciągnął i ziewnął przy tym. Można by stwierdzić, że jest niemożliwym spać w takim miejscu. W końcu pociągi nie należą do cichych, a jednak wampir jakoś zdołał się już do tego przyzwyczaić. A raczej. Bariera, którą postawił między pokojem, a torami sprawiała, że dźwięk nie był tak donośny, jak powinien być.

     Wstał w końcu z swojego "łóżka" i przeszedł przez pokój, by stanąć na przeciwko lodówki. Otworzył ją i sięgnął po jedną butelkę chłodnej krwi i jedną wody. Złapał je za szyjki w taki sposób, by móc trzymać dwie w jednej dłoni, a drugą móc zabrać świeże ciuchy.

    Gdy już obie dłonie miał zajęte, ruszył w stronę drzwi od łazienki i otworzył ją bez większego problemu. Nigdy nie posiadały one zamka, a dziewczyna przez sen odsunęła się od nich, co umożliwiało łatwe dostanie się do drugiego pokoju. Nawet nie spojrzał na dziewczynę. Po prostu podszedł do szafki, na której ułożył swoje ubrania i postawił butelkę z wodą. Odkręcił tą z krwią i upił z niej spory łyk zimnej cieczy.

czwartek, 18 września 2014

Wybawca czy oprawca?

Póki nie mam pomysłu na kolejne opowiadanie (oraz zbytnio czasu, przez nową szkołę) dostaniecie coś "innego", pochodzące od innego autora. :3

 Nigdy nie pomyślałabym, że moje życie może tak łatwo zmienić się diametralnie w ciągu jednego dnia. A już na pewno nie pomyślałabym, że przyczyni się do tego królik – terrorysta, który uratuje mnie z płonącego centrum handlowego.
 Wszystko zaczęło się normalnie, można powiedzieć wręcz niewinnie. Po lekcjach wybrałam się na małe zakupy. Kiedy miałam już wszystko, czego potrzebowałam, zatrzymałam się w małej kawiarence. Sącząc spokojnie owocowy koktajl dostrzegłam przy jednym ze stolików znajome postacie. Trzy dziewczyny i jednego chłopaka. Wszyscy w drogich, markowych ubraniach, dziewczyny wymalowane tak bardzo, że było to widać z kilku metrów. No i, niestety, wszystkie były moimi „koleżankami” z klasy, a jedyny chłopak chodził z farbowaną blondynką, przywódczynią całej tej bandy. 

 Spięłam się, widząc ich i skuliłam się na swoim krześle, modląc się w duchu by mnie nie zauważyli. Nie cieszyłam się bowiem wśród nich najlepszą sławą. Od samego początku, odkąd tylko zaczęłam chodzić do tego samego co oni liceum gnębili mnie. Stałam się dla nich kozłem ofiarnym, chociaż przecież nic im nie zrobiłam. Przynajmniej niczego takiego nie pamiętałam.
 Dopiłam swój koktajl, zarzuciłam torbę na ramię i podniosłam się ze swojego miejsca. Najszybciej jak tylko potrafiłam opuściłam kawiarenkę. Pech chciał, że postanowiłam skorzystać z łazienki. Może gdybym wtedy do niej nie poszła tylko od razu wyszła z centrum wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
 Ale nie ma co gdybać. Prawda była taka, że poszłam do tej cholernej łazienki. Ciężkie drzwi zatrzasnęły się za mną, a światła automatycznie się zapaliły. Stanęłam przy umywalkach i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. 
 W tej samej chwili drzwi do łazienki otworzyły się ponownie, a do moich uszu dotarł głośny śmiech i cichsze chichoty. Zamarłam. W lustrze dostrzegłam odbicie blondynki, jej chłopaka i jednej dziewczyny z jej świty. Druga musiała najwidoczniej zostać na czatach. Odbicie blondynki uśmiechnęło się do mnie.
- Proszę, proszę, co za spotkanie – odezwała się przesłodzonym głosikiem.
Odwróciłam się powoli i stanęłam z nią twarzą w twarz. Jej chłopak tymczasem zniknął w drugim pomieszczeniu, w którym znajdowały się kabiny. Po krótkiej chwili wrócił i oznajmił krótko:
- Czysto.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Siódma


20 Października 2012


    Minął tydzień, a może i więcej, od momentu kiedy Molly sprawiła mi "niespodziankę". Przez ten czas jedyne co się zmieniło, to pogoda. Było coraz zimniej i wilgotniej. Nie byłem pewien czy wolałem deszcz czy śnieg. Pierwsze; moczyło ubrania i obniżało temperaturę ciała. Drugie; sprawiało, że wszystko było śliskie i często kleiło się do ubrań. To zaś się topiło i skutek był taki sam, jak z deszczem. Teraz jak to sobie tak przedstawiłem to wyglądało na to, że oba są równie złe i tak samo doprowadzały do przeziębień. Zaś te już często kończyły się na śmierci dla osób takich jak my. Wyplułem pianę z ust i przepłukałem wodą z rzeki. Znów udało się zdobyć tubkę pasty do zębów, a stare szczoteczki nadal nadawały się do dbania o higienę jamy ustnej. Byłem sam, gdyż miałem nadzieję również na obmycie się wodą, lecz proste zamoczenie dłoni wybiło mi z głowy ten pomysł. Uśmiechnąłem się pod nosem, wspominając ostatnia ciepła kąpiel. Oczywiście, wymazałem wspomnienia tego, co stało się później. A potem przestałem się uśmiechać, gdy przypomniałem sobie, jak to zaliczyłem chłodną kąpiel, w ów rzece, przed którą stałem.
    Westchnąłem i schowałem klamoty do torby. Odwróciłem się na pięcie i mało nie przeżyłem zawału. Instynktownie odskoczyłem w tył i... Poślizgnąłem się na mokrych kamieniach. Gdyby nie to, że osoba o której dopiero co nie rozmyślałem, mnie nie złapała za przód kurtki, byłbym już cały mokry.

środa, 13 sierpnia 2014

Szmer 2

Nowe uczucia

            Ciało młodo wyglądającej kobiety opadło na marmurową posadzkę poplamioną świeżą krwią. Prócz dwóch martwych osób, jednego blondyna oraz blondynki i jakiegoś niczego nieświadomego bezdomnego śpiącego pod ścianą, nikt więcej nie pozostał na stacji metra.
           
            Blondyn warknął pod nosem widocznie czymś poirytowany i oblizał umazane krwią wargi. Druga osoba była zarażona jakimś tam wirusem, a to oznaczało zmianę smaku krwi z typowo metalicznego i jak dla niego słodkiego, na kwaśny. Smak, który zawsze odrażał "młodzieńca".

            Już wcześniej zauważył leżącego mężczyznę o długiej brodzie i brudnych ubraniach, lecz zawsze wolał takich nie dotykać. Co prawda, był to łatwiejszy sposób na pożywienie się, ale właśnie takiego nie lubił. Ekscytowała go pogoń za ofiarą, pomimo tego, że ich krew stawała się gorzka, gdy odczuwali strach. Uczucia wtedy mu towarzyszące dodawały słodyczy do oryginalnego smaku szkarłatnej cieczy.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Krwawa Róża - Część piąta (Nocta)


"Jedź wypocząć." Mówili. " Wakacje Ci dobrze zrobią." Prócz tego, że psychicznie jestem wyluzowana, to nie wiem czy fizycznie mi się poprawiło. Szczególnie, że nie mogę teraz siedzieć... Daaaawno już nie byłam na jeździe konnej i wchodzenie w galop po tak długiej przerwie okazało się nietrafnym pomysłem. No ale cóż. Przynajmniej wzięła mnie chęć na pisanie, co zyskałam dzięki przeczytaniu kilku książek przez te kilka dni. Szczególnie zmotywowała mnie książka "Gej w wielkim mieście." Mikołaja Milcke, którą polecam każdemu. Jest łatwa i z humorem. :3

Tak z innej beczki. Ten tekst chyba napisało mi się najłatwiej z całej reszty. Może to oznaczać, że jest najbardziej beznadziejny czy też posiada najwięcej błędów, ale się starałam. Skoro Neoś poprosił, to Neoś dostanie- nie to, że reszty nie cenię i was nie słucham, tyle że daną osobę, to bym najchętniej tuliła całymniami ^~^ Już się ogarniam. *Wzdycha*.


***
            Na początku jedynie wsłuchiwałem się w głos dziewczyny. Często łatwo mi było stracić kontakt z   realnym światem. Szczególnie, gdy ktoś nie chciał się zamknąć wewnątrz mej głowy... Później stwierdziłem, że dziewczyna zadaje więcej pytań niż policja na przesłuchaniu i zakończyłem na stwierdzeniu, że ma ona chyba ADHD. Albo przynajmniej nadmiar energii i sporą potrzebę rozmawiania z innymi.

            Może wszyscy ją unikają? Teoretycznie bym się nie zdziwił, gdyby tak było. W końcu zdawała się być dziwna. Z drugiej strony sam nie byłem normalny i ponoć wiele tu znajdujących się osób również nie było trzeźwej myśli. Czy jakoś tak. Lecz te ostatnie, było z zasłyszenia. A na psychiatryk dane miejsce nie wyglądało. Nawet go nie przypominało, a w jednym czy dwóch już byłem...

            Podniosłem głowę i spojrzałem prosto na jej twarz- chyba po raz pierwszy- gdy tylko wspomniała oprowadzenie po szkole. - To to, jest szkołą? - zapytałem powoli. Co prawda, wcześniej już to mi powiedziano, ale jakoś nie do końca mogłem uwierzyć. W końcu takich jak ja się "leczy" a nie "uczy".

środa, 30 lipca 2014

Versatile Blogger Award

*Wzdycha* I znowu zrzucają mi pracę na głowę. Ale już za dwa dni mnie tu nie będzie przez prawie miesiąc, więc odpocznę, yey~ To może ja to zrobię za Ciebie? O, dobry pomysł Wenuś, na coś się przydasz skarbie!

Trzymając się instrukcji (bo ponoć jest coś takiego jak instrukcja...) musimy zacząć od punktu pierwszego, czyli podziękować nie ładnie temu kto mnie nominował.

Źle to robisz. Patrz.


1. Podziękuj ładnie temu kto Cię nominował. 

Dziękuję Vesunna (znana tutaj jako Kira) za nominowanie mnie nie wiem czemu. Raczej aż tak dobre bazgroły to ja nie mam...

niedziela, 27 lipca 2014

Krwawa Róża - część czwarta (Kira)



Obserwowałam chłopaka cały czas, chociaż on zdawał się na początku nie zwracać na mnie większej uwagi. Smutne…
Z każdą chwilą przeczuwałam, że będę miała z nim naprawdę niezłą zabawę. Już odczuwałam dreszczyk ekscytacji. Byłam niezmiernie ciekawa i z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej niecierpliwa. Chciałam dowiedzieć się jaką niezwykłą zdolność skrywa ciało tego na pozór niegroźnego chłopaczka. Chciałam dowiedzieć się o nim wszystkiego, odkryć każdy jego sekret; co lubi jeść, w jakiej pozycji śpi, jak okazuje emocje… Chciałam…nie, musiałam poznać każdy najmniejszy szczególik jego życia, który mogłabym w przyszłości wykorzystać.
Wreszcie zdał sobie sprawę z mojej obecności. Uśmiechnęłam się promiennie, splatając palce za plecami i pochylając się w jego stronę. Chłopak cofnął się zaskoczony.

czwartek, 17 lipca 2014

Szmer

Nie umiem dawać nazw swoim opowiadaniom. Okazjonalnie jest to proste i niemalże samo wyskakuje. A innymi razami, nie ważne ile nad tym rozmyślam, nie mgoę znaleźć niczego pasującego. Tak więc na razie pozostawiam te, które składa się z pierwszego słowa, jakie wpadło mi do głowy. Mam nadzieję, że opowiadanie na podstawie ostatniego RP, w którym brałam udział, będzie bardziej kreatywne. 

~~~
W podziemiach

W podziemiach zawsze jest mokro i zimno. Raczej nie trzeba dodawać, że są one również pochłonięte przez ciemność, gdyż jest to oczywiste. Nie mazbyt wiele osób, które byłyby chętnie zamieszkania w takich miejscach. A jednak, w danej chwili, na kupie poduszek leżała postać nucąca coś pod nosem.

Był to młodo wyglądający chłopak, o blond włosach i niemalże białej cerze. Gdyby otworzył oczy, zauważono by parę niebieskich tęczówek otaczających dwie czarne jak smoła kropki. Posiadał on równie czarne rzęsy, których gęstości zazdrościłaby większość kobiet. Pełne usta o delikatnym odcieniu czerwieni, także pasowały do przeciwnej płci, lecz blondyn nigdy na to nie narzekał.

Jego smukłe ciało pokrywała masa kolorowych kawałków materiału. Miał on na sobie ciasne ciemne dżinsy, szarą koszulkę z czaszką o czarnych konturach na piersi. Większość koszulki przysłaniała gruba kurtka skórzana z kapturem wyłożonym od środka pomarańczowym puchem. Buty również były innego koloru niż cała reszta. Delikatna czerń mieszała się z brązem i o dziwo pasowała do reszty.

Chłopak powoli odepchnął się ramionami od ziemi, dalej nucąc jakąś powolną piosenkę i wyciągnął z uszu jedną słuchawkę. Powoli poruszał nosem, wciągając w płuca większe niż do tej pory ilości tlenu. Gdyby ktoś spędził z nim więcej czasu to wiedziałby, że chłopak węszy, miast zwyczajnie brać głębsze oddechy.

Jak już wyłapał słodki zapach, powoli otworzył oczy, ukazując tym samym czerwone tęczówki delikatnie połyskujące w ciemności. Jego szeroki uśmiech ukazał dwa rzędy śnieżnobiałych zębów i parę nienaturalnie wydłużonych kłów.

W czasie jednego uderzenia serca chłopak zniknął ze swojego miękkiego posłania, pozostawiając jedynie leżący na ziemi telefon. Z słuchawek dalej wypływał dźwięk smętnej piosenki. Tej samej, którą jeszcze nie tak dawno było się w stanie usłyszeć poprzez nucenie chłopaka.

Dźwięk muzyki nagle został zagłuszony przez hałas przejeżdżającego obok pociągu. Nie trwało to długo i już po chwili cichy śpiew kobiety na nowo wypełniał ciemny pokój. Niestety i w tej chwili nie nacieszyła się chwilą chwały. Już po kilku sekundach do kończącej się melodii dołączył ledwie dosłyszalny krzyk kobiety.

Oba dźwięki zamarły niemalże w tym samym momencie pozostawiając po sobie jedynie głuchą ciszę.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

25 części

Witajcie kochani czytelnicy! 

Chciałam się tylko pochwalić tym, iż już udało mi się napisać 25 części do czterech głównych i kilku dodatkowych opowiadań. Opowiadania często nie mają sensu, mój styl jest... chaotyczny, czym często wprowadzam w szał mojego kochanego wilczka - A.J i me zdania są słabo formowane. Takie słowo w ogóle istnieje? Cii, nie przerywaj w takich momentach.

sobota, 31 maja 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Szósta


8 Października 

     Wykończony poszukiwaniem Molly, wróciłem zawiedziony do kostki. Odczuwałem wzmagającą się we mnie rozpacz. Winiłem się za to, że ma siostra się zgubiła i nie wiadomo co się z nią działo. Mogła właśnie marznąć gdzieś, w ślepej uliczce, albo też i... Wolałem nawet nie myśleć o innych opcjach. Ale w tym samym czasie, mogła być znaleziona przez kogoś, kto upewni się, że będzie miała dania trzy razy dziennie, pasujące i czyste ubrania, miłe łóżko. Normalne życie z odpowiednimi warunkami. Nie to co ja jej zapewniałem. Właściwie, to nawet nie byłem w stanie się nią zaopiekować i teraz... I teraz siedziała na swym łóżku, uśmiechając się do naszego sąsiada. Ten zaś zdejmował z niej kurtkę.

piątek, 11 kwietnia 2014

Krwawa Róża - część trzecia (Nocta)


            Hej. W prawo. Spójrz w prawo.
            Po co?
            Po prostu to zrób.
            Westchnąłem, robiąc tak jak mój towarzysz chciał, tylko po to by zauważyć dziewczynę o długich czarnych włosach spoglądającą na mnie.
            Tylko jedno Ci w tej pustej głowie. Przewróciłem oczami.
            Nie mam głowy i nie moja wina, że dawno nie widziałem takiej.
            Twoja. Nawet nie wiem co Ci się w niej niby podoba.
            Oczy. Widziałeś jaki ładny kolor?
            Bo czerwony.
            Westchnąłem, znając uzależnienie drugiego i stwierdzając że definitywnie za długo przyglądam się nieznajomej, przeniosłem wzrok na dyrektorkę. Była zajęta rozmową z policjantem, na nieznany mi temat.
            No weź, zabawmy się. Namawiał dalej, będąc znudzonym.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Trochę dobra, z czegoś złego (1)

Opowiadanie napisane w trzech, króciutkich postach, które mam nadzieję się wam spodobają.
Jakoś tak nabrałam ostatnio weny, a odkąd mam wolne od szkoły, znalazła się równierz chcęć i czas na jej wykorzystywanie. Miło by było jakby tak jeszcze to chęci i weny dołączył talent, ale ten się ostatnio gdzieś zagubił. Co ja piszę, nigdy mnie nie odwiedził, ale może kiedyś się zapoznamy i może się mu u mnie spodoba. (Marzenia ściętej głowy) W każdym układzie z wyobraźnią u mnie nie jest źle i dla tego otrzymujecie to słabe dzieło, które nie jest przeznaczone dla dzieci, ani tych co nie lubią notki erotyczne. 
Miłego czytania.

***

Rok 1878, Londyn.

            Gdzieś w ciasnym zaułku dało się słychać gromki chór podnieconych szmerów i okazjonalny śmiech młodych mężczyzn. Przyczyną owego zamieszania, była stojąca po środku postać w długiej, różowej sukni z czarnymi aksamitnymi akcentami. W jej długie czarne włosy, sięgające kształtnych bioder, był wplątany różowy kwiat o egzotycznym pochodzeniu.
           
            Najbliżej stojący mężczyzna obserwował swe dzieło z krytycznym wzrokiem, uśmiechając się mimowolnie. Zdawał się być zadowolonym z tego co osiągnął, bowiem po krótkiej chwili zaklaskał w dłonie i przyjął butelkę wina, by to uczcić. Pomimo tego że naczynie było już na wpół opróżnione, mężczyzna przyłożył otwór do ust i mocno przechylił, wypijając wszystko jednym duszkiem.
           
            Część czerwonej cieczy leniwie poczęła spływać po jego ciemnej brodzie, lecz ten, niewzruszony, wytarł ją dłonią i rzucił butelką o twardy grunt i spoglądając na resztki szkła rozpryśnięte między nogami widzów, uśmiechnął się szeroko do stojącej przed nim postaci.
           
            - Jesteś chyba najpiękniejszą panienką jaką kiedykolwiek widziałem na swe oczy. - Rozpoczął swe zaloty, rozciągając na boki swe ramiona, jak gdyby chcąc przytulić postać, nie zwracając uwagi na rumieńce zdobiące jej twarz. - Nie wiem czemu się tak przejmujesz. Jak chcesz możesz jeszcze zrezygnować, wiesz. Nie musisz tego robić.
           
            Słysząc słowa "przywódcy", wszyscy wybuchli śmiechem jak na komendę, jak gdyby został opowiedziany najlepszy kawał świata. Wiedzieli iż z tego, co musiała uczynić ich ofiara, już się nie da wycofać. Czy była tego świadoma przyjmując zakład, czy też nie.
           
            Takie to już mieli zasady. Każdy je znał i każdy ich się trzymał, bowiem ten który postanowił się im przeciwstawić, marnie kończył. Zazwyczaj bez poniektórych części ciała, dryfując samotnie przez kanały pełne czekających na ucztę szczurów. Każdy to wiedział. Nawet odziana w piękną suknię, milcząca postać. Miała ona bowiem dwa zadania, a właściwie to można było nawet uznać że trzy.
           
            Nic nie mówić.
            Założyć suknię, skradzioną pewnej bogaczce.
            Pójść do burdelu i wybrać sobie partnera.
           
            Problem w tym że nie był to zwykły burdel, gdyż każdy kto chciał się w nim zabawić, przynajmniej przez godzinę, musiał zapłacić sto funtów szylingów za zwykłego mężczyznę czy kobietę. Potrójnie się płaciło, jeśli miała być to dziewica, zaś za prywatną dziwkę można było wydać aż dziesięć razy więcej. A przynajmniej tak zasłyszano na ulicy. 
              
               - No, to wszystko ustalone. Drzwi są tam, a w środku ktoś powinien się tobą zająć. Zapłacisz ile będą chcieli, wybierzesz kogo tam Ci się zachcę i załatwisz tak jak Ci mówiłem. - Wytłumaczył w skrócie mężczyzna, tak jak to wcześniej zrobił, by upewnić się że każde jego słowo zostało zrozumiane i zapamiętane. - Aż żałuję że nie mogę tam być. Tylko się nie posikaj ze strachu, bo wstyd będzie. Chyba że ich to nakręca. A teraz idź już. Idź zanim noc nas tu nastanie.
              
               Ubrana na różowo postać westchnęła i warcząc na mężczyzn, by Ci się posunęli z drogi, podciągnęła suknię i wyszła na głową ulicę, powoli krocząc ku drzwiom, w między czasie łapiąc głębokie oddechy na uspokojenie.
              
               Pech chciał iż towarzysze postaci wkraczającej do marmurowego budynku byli tacy a nie inni i lepszym wyborem było zrobić to co kazali, niż się im przeciwstawić. Teoretycznie, można było od razu się spodziewać, że tak to się skończy, a nie inaczej, i nie przyjmować zakładu. A jednak tak właśnie się stało i teraz nie było powrotu.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Piąta



8 Października

              Rano nie obudzi mnie śpiew ptaków, tak jak zeszłego poranka, i poczułem jak gdyby mi tego brakowało. W końcu była spora różnica pomiędzy warkotem samochodów, a delikatnym świergotem. Pomimo tego, tu było bezpieczniej niż u bliźniaków w domu, nawet jeśli u nich było ciepło i sucho.
            Ale nie ważne, nie powinienem nad tym się zastanawiać tylko przygotować się na spacer po Molly. Oczywiście nie było to przygotowanie w stylu, ubrać się i takie tam, bowiem nie posiadałem codziennych produktów, jak choćby mydło.           
            Posiadaliśmy stare szczoteczki, choć nie zawsze się znajdywała pasta. Ale nie narzekaliśmy zbytnio, bowiem niektórzy mieli gorzej. Właściwie to można powiedzieć, że jesteśmy tutaj jak wyższa klasa. Były osoby, mieszkające gdzieś na ławce i posiadające jedynie swoje ubrania. Często widywałem starsze od siebie osoby w samych koszulkach i spodniach, powoli zamarzających w zimnym wietrze. Za każdym razem chciałem im pomóc, ale w tym samym czasie. Nie miałem jak.   Musiałem w końcu się martwić o to jak my damy radę przetrwać tą zimę, oraz czy Molly nic nie będzie. Szczególnie że miała już dwanaście lat i zaczynałem się martwić o... kobiece problemy które w tym wieku ponoć się pojawiały. Nie znałem się zbytnio na kobiecym ciele, ale wystarczającą posiadałem wiedzę, by wiedzieć że to sprawi nam spory problem. Miałem jedynie nadzieję, że to tego czasu uda się coś załatwić.
            Omijając podstawowy posiłek dnia, jak to było w mym zwyczaju gdyż wolałem by zostało więcej na zapas, oraz by wystarczało dla Molly, wyruszyłem po małą.

sobota, 1 marca 2014

Krwawa Róża - część druga (Kira)

Przepraszam wszystkich za brak wpisów przez ostatni... miesiąc (ale ten czas leci, nawet kiedy się nie bawisz dobrze) ale sporo się ostatnio działo. Tydzień poza domem, brak weny, powrót do szkoły, nie napisany jeszcze egzamin na anglika... (jak nie będę pisać przez następny miesiąc, znaczy że nauczycielki od anglika mnie wyrzuciły przez okno z trzeciego piętra), a teraz jeszcze mam zaliczyć 30 godzin pracy z bezdomnymi do 26 marca. Cichy pamiętnik jest już w połowie edycji, ale do tego czasu mam dla was co innego. O to pierwsza część opowiadania ze strony Kiry. Mam nadzieję że wam się spodoba, bowiem dziewczyna lepiej pisze ode mnie. Miłego czytania ^~^




W cieniu, pod starym budynkiem gimnazjum, stała dziewczyna. Miała długie ciemne włosy i niemalże czerwone tęczówki. Materiał jej szkarłatnej sukienki poruszał się delikatnie na wietrze. Na jej twarzy gościł uśmiech, gdy obserwowała zamieszanie. Zamieszanie, którego była sprawczynią.
Ludzie biegający tam i z powrotem. Ryk syreny. Migające światła karetki. Krzyki i płacz. Istny chaos.
Dziewczyna założyła zagubiony kosmyk włosów za ucho i skrzyżowała ramiona na piersiach. Uśmiechnęła się szerzej, a uśmiech ten był pełen zadowolenia. Jednak nie należał on do uprzejmych, ciepłych uśmiechów. Kiedy ta dziewczyna uśmiechała się w ten sposób, nie oznaczało to niczego dobrego.

środa, 29 stycznia 2014

Krwawa Róża - część pierwsza (Nocta)

Tak moi drodzy, po tytule można się z łatwością domyśleć iż jest to nowe opowiadanie, oraz opowiadanie pisane przez więcej niż jednego autora, czyli coś co lubię zwać duopkiem (duo opko, nie ma to jak dobra nazwa dla rzeczy nie potrzebujących nazwy...) W każdym razie, mym partnerem nie jest A.J. tym razem, lecz nowa duszyczka, której zapewne nie znacie, Kira - jej bloga z opowiadaniami można znaleźć w liście 'inne blogi w pasku po lewej - życzę miłego czytania i mam nadzieję że spodoba wam się talent mej partnerki w pisaniu.

***






Spokój i cisza.
Odetchnąłem z ulgą, siedząc oparty o ścianę pustej sali gimnastycznej, starając się uspokoić. Miałem nadzieję że nikt za mną tu nie przylezie, szczególnie nauczyciele, bowiem nie chciałem by skończyło się tak, jak zawsze w takich sytuacjach. Tym bardziej iż ostatnim razem byłem bliski zostania wywalonym z szkoły.
Ale to nie była moja wina, więc nie wiem czemu się tak czepiali każdego "wybryku" z mej strony. Powinni się już przyzwyczaić i coś zrobić by temu zapobiec, a nie bardziej uprzykrzać mi życie. Rozumiem że byłem, i nadal jestem, uważany za "niebezpieczeństwo" dla reszty, ale w tym samym czasie wyrzucając mnie raczej nic nie naprawią. Choć ponoć po wydaleniu, mieli mnie oddać do pewnej, bardziej pasującej, do mego przypadku szkoły.
Drzwi powoli się rozstąpiły i do środka wszedł chudy blondyn. Jego oczy analizowały otoczenie i po chwili zatrzymały się na mnie, tym samym jego twarz rozjaśniła się, ukazując szeroki uśmiech.
- A więc tu się ukryłeś. - Powoli zaczął do mnie podchodzić, utrzymując ręce luźno przy ciele.
- Nie podchodź... - Ostrzegłem, jednakże ten mnie nie słuchał, dalej krocząc w mą stronę. - Nie podchodź!

środa, 29 stycznia 2014

Chicago - część piąta (Nocta)


- Też mam nadzieję, że dobrze ci się spało - rzuciłem sarkastycznie po miłym przywitaniu nieznajomego, aczkolwiek spodobały mi się pierwsze jego słowa i od razu z nich ochoczo skorzystałem, szukając lodówki i wyjmując jedną puszkę, by następnie wypełnić, chyba, pusty żołądek gorzkim płynem i przyłożyć zimny metal do czoła.
Wydając z siebie ciche mruknięcie zadowolenia, spojrzałem na mego towarzysza.
- Nie sądzę, bym wziął się za najdroższe, choć jest szansa - zacząłem zgadywać, przy okazji przypominając sobie okazjonalne części wczorajszego wieczora. - Z zaliczeniem jakieś kobiety jest nawet możliwe, choć nie wiem czy w tamtym stanie byłbym w stanie - oparłem się o stół, biorąc kolejny łyk
i zauwazając że użtłem tego samego słowa w jednym zdaniu. - Rzygnięcie jest możliwe, ale zwykle jestem spokojną osobą, więc nie sądzę, bym zbyt wiele zrobił kierowcy... chyba. A z głodem raczej prawda i za to przepraszam, jeśli tak się stało.
Lekko się uśmiechnąłem przepraszająco, co prawda nie mając zamiaru spłacać jakichkolwiek długów.

wtorek, 28 stycznia 2014

Cichy Pamiętnik - Strona Czwarta



7 Października

 Mało, co się działo po tym, jak obudziłem się w nieznanym mi domu, tak więc opiszę to w skrócie. Po dłuższej 'dyskusji' - bowiem kłótnią tego bym nie nazwał - zaproponowano mi potowarzyszenie im przy śniadaniu, za co szybko podziękowałem, ale niestety w tym samym czasie mój żołądek zaprotestował i stwierdzono, że odejście w takiej sytuacji byłoby... Chwila, jak to ujęli? Chyba coś w stylu, że byłoby to niemiłe z mej strony oraz pokazałoby ich, jako okrutnych ludzi czy coś takiego.  
W sumie, to się nie liczyło. Liczyło się to, że po raz pierwszy od dawna, dawna, miałem w ustach coś ciepłego - bez skojarzeń - co nie było jedno składnikową potrawą.   
Nie oznacza to, że rzuciłem się na potrawy.  
Jadłem z umiarem, tak jak gdyby bojąc się, że jedzenie jest zatrute. A pod koniec nie byłem przejedzony czy też w sumie najedzony, ale też i nie mogłem już narzekać na dźwięk mego żołądka, bowiem odczuwałem poczucie winny, że ja sobie tu siedzę, gdy Molly jest sama i głodna.  
Tak, przyznaję się. Dopiero w tym momencie przypomniałem sobie, że Molly jest sama, ale mając tyle rzeczy na głowie można chyba zapomnieć, prawda?  
Jestem do bani, wiem.  
W każdym razie, po tym wszystkim grzecznie podziękowałem za to, że mnie nakarmili - oraz porwali i wykorzystali, aby spłacić przypadkowy dług - i puścili wolno, wpierw mówiąc, że mają nadzieję, że znów się spotkamy.  
Teoretycznie zaproponowali, abym częściej wpadał i oddawał się w zamian za drobną sumę, ale z uśmiechem odmówiłem.  

niedziela, 26 stycznia 2014

Chicago - Część czwarta (A.J.)


Rozmowa z Michaelem nie miała większego sensu, bowiem, po pierwsze, facet nie rozumiał, co się do niego mówiło i nie kontaktował z rzeczywistością, a po drugie, bełkotał bez ładu i składu, wypowiadając pierwsze lepsze słowa. Często także w ogóle zapominał o niektórych wyrazach. Dlatego powstawały takie kwiatki:
- Jak… widzieć… dawno… u ciebie? - Po czym powracał do wlewania w siebie alkoholu. Nie byłem pewien ile już zdążył wydoić i szczerze mówiąc, nie chciałem tego wiedzieć. Miałem tylko nadzieję, że nosi przy sobie portfel z gotówką w środku. Płacić za niego z własnej kieszeni nie miałem zamiaru. Aż taką dobrą duszą to ja nie jestem.
Mike zdecydowanie wypił za dużo. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdy zobaczyłem, że, odstawiwszy kieliszek z dala od siebie, całkiem mocno uderzył czołem w ladę. Dziwne, ze nie spadł z krzesła.
Upewniłem się, że barman przypilnuje mojego znajomego jeszcze z czasów szkolnych i nie pozwoli go nikomu zabrać tudzież niezbyt ładnie skroić z pieniążków. Jedynie ja mogłem mu zabrać potrzebną mi do zapłacenia rachunku forsę. Wypiłem nalanego tymczasem „shota” na zachętę i ruszyłem w stronę tańczących osób, których trochę przybyło.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Trzecia



7 Października

     Po długim i przyjemnym śnie obudził mnie poranny śpiew ptaków. Było to dziwne. Zważając na fakt, że rzadko kiedy było je słychać w przepełnionych przeróżnymi hałasami, ulicach Londynu. Właściwie to poza dźwiękiem ptaków nic więcej nie słyszałem. Nie było żadnych klaksonów śpieszących się kierowców czy głosów ludzi rozmawiających przez telefon. Oczywiście to nie był koniec niespodzianek. Leżałem na czymś miękkim zamiast na twardej ziemi i odczuwałem za plecami ciepło drugiego ciała.
    Czyżbym znowu wlazł Molly do łóżka? Zacząłem się zastanawiać.
    Otworzyłem oczy i delikatnie je potarłem. Mój wzrok się wyostrzył tylko po to, aby mój mózg otrzymał nową dawkę pytań. Nie leżałem już ani na ziemi, ani na materacu z Molly. Moje ciało znajdowało się teraz na normalnym łóżku znajdującym się w pokoju z meblami. Te były wykonane z kosztownego drewna wyrzeźbionego ręcznie. Po stanie pokoju mogłem wywnioskować, że dom należy do kogoś bogatego, lecz jeszcze nie miałem tej pewności. Pułki zapełnione książkami utwierdzały mnie w przekonaniu, że osoba, do której należą posiada sporą wiedzę. Podczas kiedy gitara stająca w kącie pokoju musiała oznaczać talent muzyczny. Przy oknie ciągnącym się od jednego końca ściany aż do drugiego, znajdowało się biurko zawalone jakimiś podręcznikami szkolnymi, papierami i przyborami do pisania. Na drewnianym blacie również stał monitor podłączony do stojącego na ziemi komputera. Klawiatura i myszka zostały położone na podłodze obok biurka, aby dać więcej miejsca osobie uczącej się. Pytanie tylko: kim jest ta osoba?

czwartek, 16 stycznia 2014

Chicago - część trzecia (Nocta)



Przepraszam za krótki tekst, ale jakoś nie mogłam znaleźć pomysłu by go przedłużyć, tak więc wstawiam tę część posiadającą jedynie 900 coś słów, mając nadzieję że będzie się wam podobać i mnie nie powiesicie za jego stan. Na poprawę humoru, zdradzę wam że jestem już w połowie pisania kolejnej części Cichego Pamiętnika. Dziękuję wszystkim którzy pisali komentarze, gdyż na prawdę pomagają w ustaleniu tego co wam się bardziej podoba. :3 

***

Miałem szczęście, bo pierwszy klub na ulicy, którą szedłem, nie był jakimś tanim pomieszczeniem, choć wielce ekskluzywny także nie był. Jako że całe imprezowanie zaczynało się wieczorem, a nie w godzinach pracy, muzyka nie była najgłośniejsza - czego w sumie żałowałem - ale przynajmniej nie było za wiele osób. Ot jakaś parka nastolatków całująca się gdzieś w rogu, parę osób zajętych tańcem i może z trzy, cztery persony przy barze, posiadającym około czternaście krzeseł typowo barowych.
Siadając w jednym z wygodnych siedzeń, uśmiechnąłem się do barmana i zacząłem prowadzić zwyczajną rozmowę, zamiast od razu zamówić to co chciałem. Byłem zainteresowany poznaniem nowej osoby, plus okazjonalnie udawało się nawiązać taki kontakt, że dostawało się darmowego drinka czy też całą ich kolejkę. Niestety czarnowłosy nie był dziś zbyt rozmowny albo w ogóle nie był taki zwykle i po odburknięciu kilku odpowiedzi, zapytał co bym chciał. Tak więc na początek poprosiłem o pierwszą lepszą rzecz, czyli czystą wódkę. Jej następcą był kolejny kieliszek wódki, potem jakaś kolorowa mieszanka mile paląca w gardle, następnie trochę 'specjału dnia' i znowuż wódka. Oczywiście wszystko było wypijane niemalże na raz, tak więc już po chwili stałem się bardziej wesoły niż zwykle i nie zwracając na nic uwagi, flirtowałem z dziewczyną obok.
A przynajmniej tak mi się wydawało.

wtorek, 14 stycznia 2014

Chicago - część druga (A.J.)



Zmierzałem ku jednemu z moich ulubionych barów, by w samotności świętować mój mały sukces. Jaki był to sukces? Zacznijmy od początku.
Po zakończeniu edukacji postawiłem napisać swoją pierwszą powieść. Nie wiem dlaczego. Nigdy wcześniej nie „bawiłem się” w takie rzeczy, mimo że namiętnie czytałem książki. Pewnie myślałem, że moje umiejętności nie są wystarczające, by dorównać tym wielkim pisarzom. Jednak wpadł mi do głowy jeden pomysł, który jak mały kamyczek zapoczątkował lawinę. Od wymyślenia historii poprzez nadanie bohaterom wyjątkowych cech charakterów do szlifowania każdego zdania z osobna. Niestety nie było tak różowo, jakbym chciał. Rodzicom nie spodobał się mój pomysł, sądzili, że nic z tego nie będzie, dlatego znaleźli mi pracę, do której koniecznie miałem chodzić. Nie przerwałem jednak tworzenia, co negatywnie odbiło się na moim czasie wolnym i tym przeznaczonym na sen.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Chicago - część pierwsza (Nocta)


Ahh Chicago. Ten wielki most, wielka kropla w Millenium park, wielcy ludzie i... właściwie nic więcej tu chyba nie ma. Nie pamiętałem zbytnio co tu takiego ciekawego się znajdywało, szczególnie że dawno mnie tu nie było. Nie wiem właściwie co mnie podkusiło by tu wrócić, a jednak to zrobiłem i teraz szedłem jedną z bardziej zatłoczonych ulic, obmyślając co robić dalej.
Nie posiadałem tu już domu, rodziny wolałem nie odwiedzać - nie to że mieliśmy zły stosunek, czy też mnie nienawidzili, bądź ja ich. Właściwie było całkowicie przeciwnie. Przynajmniej ostatnim razem gdy się widzieliśmy. Nie chciałem po ucieknięciu z domu, nagle się w nim pojawiać. Pewnie byli by zadowoleni, choć może i źli że uciekłem, ale pod koniec zapewne byli by szczęśliwi że wróciłem.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Początek końca - prolog


Opowiadanie fantasy, jedno z niewielu mych opowiadań posiadających żeńską główną bohaterkę. Posiada okazjonalne wspomnienia przemocy, oraz mój własny opis wampirów - więc nie będzie błyszczących stworzeń, czy też takich co nie posiadają krążenia. 

***

Lodowaty płyn powoli wypełniał me płuca, a kończyny frenetycznie starały się odepchnąć wodę z swej drogi by wypchać bezsilne ciało na powierzchnię. Pomimo tracenia przytomności i odmawiających posłuszeństwa mięśniom, wydostałam się na powierzchnię i złapałam taflę wcześniej załamanego lodu, błyszczącego w świetle zachodzącego słońca. Drzewa wokół delikatnie falowały na wietrze, a z lasu wydobywał się dźwięk śpiewu ptaków, żegnających dzień. Wszystko powoli zamierało i zatracało się w ciemnościach. A ja, nie mając siły więcej walczyć z żywiołami, ześlizgnęłam się w lodowatą otchłań, oddając się w ramiona ciemności.

piątek, 10 stycznia 2014

Strzeżony w szkole - prolog


Raven szedł długim korytarzem pełnym studentów, prowadzony przez dwóch mężczyzn. Oczywiście wszyscy byli ciekawi tego, co się dzieje.
- To on - rzekł ktoś za nim. - Słyszałem o tym, ma być przeniesiony do naszej szkoły...
Raven spojrzał przez swoje ramię na rudego chłopaka rozmawiającego z młodą dziewczyną. Kiedy rudzielec zauważył, że Raven spogląda na niego, uszczypnął swą znajomą w ramię i szybko zniknął za grupką starszych studentów. Jego towarzyszka jedynie spojrzała zdziwiona na niego, a następnie na Raven'a. Wydawała się wystraszona, ale i tak kontynuowała wpatrywanie się w srebrne oczy chłopaka.

wtorek, 7 stycznia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Druga



6 Października 2012 

   Minął tydzień od mojej ostatniej kradzieży. Tak jak przypuszczałem: mokre ubrania, jesienny, a może i już zimowy wiatr oraz brak nakrycia w nocy doprowadziły do przeziębienia, jeśli nie zapalenia płuc. Zamartwiłem tym Molly, gdyż nie była w stanie mnie obudzić przez cały dzień. Sam się przestraszyłem myślą, że ktoś, choćby nawet i nasz 'sąsiad', mógłby zrobić z nią wtedy co tylko chciał. Najbardziej przerażającą myślą jednakże było to, że resztki jedzenia mogły się skończyć zanim byłbym w stanie wyruszyć do miasta po coś nowego. Na szczęście Steve okazjonalnie oddawał Molly to co miał choć sam nie posiadał za wiele. Byłem my za to wdzięczny i obiecałem, że kiedyś się odwdzięczę. 

wtorek, 7 stycznia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Pierwsza



24 Września 2012

   Powoli szedłem wydeptaną dróżką między krzakami. Pogrążony w myślach nie zwracałem uwagi na rzeczy otaczające mnie. Na przykład na kaczki kłócące się gdzieś w rzece czy też nadjeżdżający z oddali pociąg powoli zbliżający się do mostu pod którym się znajdowałem. Rozmyślałem nad tym, co zrobiłem. Nigdy nie lubiłem kraść, ale nie miałem innego wyboru. W końcu jakoś musiałem przeżyć. A przynajmniej tak tłumaczyłem sobie to, co robiłem. Poniekąd był to sposób na poprawienie własnego samopoczucia. Oczywiście nie pomagało. Najskuteczniejszym sposobem na lepszy humor było choćby gdy zamiast mnie pobić, ktoś udawał, że nie zauważył tego co zrobiłem. Albo też gdy z uśmiechem wręczała mi coś do jedzenia czy parę monet. Dziś miałem szczęście. A jednak nie czułem się dumny, ani choćby odrobinę zadowolony z tego, co udało mi się uzyskać. Zamknąłem oczy i westchnąłem. Oparłem się o metalową siatkę, która odgradzała rzekę od bloków mieszkalnych. Powinienem był się śpieszyć i wrócić do domu, a jednak chciałem pozbierać myśli.