Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X X X X X X

Etykiety

Twój tekst

Kontakt

GG: 50508389
Email: nocta.k@hotmail.com

Blog nr 2: http://caste-game.blogspot.co.uk/


Blog

Kyōki no kokoro (o ile autor zna się na języku Japońskim) oznacza serce szaleństwa, co jego zdaniem jest idealnym tytułem dla opowiadań o "mrocznej" tematyce, przedstawiających postacie w beznadziejnych sytuacjach bez wyjścia i tego podobnych (choć zdażają się wyjątki w tematyce). Opowiadania często zawierają tematy nie odpowiednie dla młodych czytelników.


Autor

Dziwne stworzenie, które od czasu do czasu lubi wykorzystać swój nadmiar wyobraźni do napisania opowiadania. Polskie opowiadania pisze od zaledwie paru lat, jako że wcześniej nie uczył się danego języka. Jest to forma polepszania jakości pisania oraz poprawności w użytku języka polskiego. Aktualny wiek autora to dziewiętnaście lat. Studiuje w Anglii, lecz chciałby zapamiętać swój rodowy język, którego to nie miał okazji się uczyć.


Beta

Czyli osoba, która mi pomaga. Poprawia ona tekst na tyle ile potrafi i po części uczy też polskiego. Sama pisze opowiadania, tak więc jeśli chcecie się dowiedzieć o niej więcej, musicie zajrzeć na jej bloga:

http://historiepisanepiorem.blogspot.co.uk/

piątek, 11 kwietnia 2014

Krwawa Róża - część trzecia (Nocta)


            Hej. W prawo. Spójrz w prawo.
            Po co?
            Po prostu to zrób.
            Westchnąłem, robiąc tak jak mój towarzysz chciał, tylko po to by zauważyć dziewczynę o długich czarnych włosach spoglądającą na mnie.
            Tylko jedno Ci w tej pustej głowie. Przewróciłem oczami.
            Nie mam głowy i nie moja wina, że dawno nie widziałem takiej.
            Twoja. Nawet nie wiem co Ci się w niej niby podoba.
            Oczy. Widziałeś jaki ładny kolor?
            Bo czerwony.
            Westchnąłem, znając uzależnienie drugiego i stwierdzając że definitywnie za długo przyglądam się nieznajomej, przeniosłem wzrok na dyrektorkę. Była zajęta rozmową z policjantem, na nieznany mi temat.
            No weź, zabawmy się. Namawiał dalej, będąc znudzonym.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Trochę dobra, z czegoś złego (1)

Opowiadanie napisane w trzech, króciutkich postach, które mam nadzieję się wam spodobają.
Jakoś tak nabrałam ostatnio weny, a odkąd mam wolne od szkoły, znalazła się równierz chcęć i czas na jej wykorzystywanie. Miło by było jakby tak jeszcze to chęci i weny dołączył talent, ale ten się ostatnio gdzieś zagubił. Co ja piszę, nigdy mnie nie odwiedził, ale może kiedyś się zapoznamy i może się mu u mnie spodoba. (Marzenia ściętej głowy) W każdym układzie z wyobraźnią u mnie nie jest źle i dla tego otrzymujecie to słabe dzieło, które nie jest przeznaczone dla dzieci, ani tych co nie lubią notki erotyczne. 
Miłego czytania.

***

Rok 1878, Londyn.

            Gdzieś w ciasnym zaułku dało się słychać gromki chór podnieconych szmerów i okazjonalny śmiech młodych mężczyzn. Przyczyną owego zamieszania, była stojąca po środku postać w długiej, różowej sukni z czarnymi aksamitnymi akcentami. W jej długie czarne włosy, sięgające kształtnych bioder, był wplątany różowy kwiat o egzotycznym pochodzeniu.
           
            Najbliżej stojący mężczyzna obserwował swe dzieło z krytycznym wzrokiem, uśmiechając się mimowolnie. Zdawał się być zadowolonym z tego co osiągnął, bowiem po krótkiej chwili zaklaskał w dłonie i przyjął butelkę wina, by to uczcić. Pomimo tego że naczynie było już na wpół opróżnione, mężczyzna przyłożył otwór do ust i mocno przechylił, wypijając wszystko jednym duszkiem.
           
            Część czerwonej cieczy leniwie poczęła spływać po jego ciemnej brodzie, lecz ten, niewzruszony, wytarł ją dłonią i rzucił butelką o twardy grunt i spoglądając na resztki szkła rozpryśnięte między nogami widzów, uśmiechnął się szeroko do stojącej przed nim postaci.
           
            - Jesteś chyba najpiękniejszą panienką jaką kiedykolwiek widziałem na swe oczy. - Rozpoczął swe zaloty, rozciągając na boki swe ramiona, jak gdyby chcąc przytulić postać, nie zwracając uwagi na rumieńce zdobiące jej twarz. - Nie wiem czemu się tak przejmujesz. Jak chcesz możesz jeszcze zrezygnować, wiesz. Nie musisz tego robić.
           
            Słysząc słowa "przywódcy", wszyscy wybuchli śmiechem jak na komendę, jak gdyby został opowiedziany najlepszy kawał świata. Wiedzieli iż z tego, co musiała uczynić ich ofiara, już się nie da wycofać. Czy była tego świadoma przyjmując zakład, czy też nie.
           
            Takie to już mieli zasady. Każdy je znał i każdy ich się trzymał, bowiem ten który postanowił się im przeciwstawić, marnie kończył. Zazwyczaj bez poniektórych części ciała, dryfując samotnie przez kanały pełne czekających na ucztę szczurów. Każdy to wiedział. Nawet odziana w piękną suknię, milcząca postać. Miała ona bowiem dwa zadania, a właściwie to można było nawet uznać że trzy.
           
            Nic nie mówić.
            Założyć suknię, skradzioną pewnej bogaczce.
            Pójść do burdelu i wybrać sobie partnera.
           
            Problem w tym że nie był to zwykły burdel, gdyż każdy kto chciał się w nim zabawić, przynajmniej przez godzinę, musiał zapłacić sto funtów szylingów za zwykłego mężczyznę czy kobietę. Potrójnie się płaciło, jeśli miała być to dziewica, zaś za prywatną dziwkę można było wydać aż dziesięć razy więcej. A przynajmniej tak zasłyszano na ulicy. 
              
               - No, to wszystko ustalone. Drzwi są tam, a w środku ktoś powinien się tobą zająć. Zapłacisz ile będą chcieli, wybierzesz kogo tam Ci się zachcę i załatwisz tak jak Ci mówiłem. - Wytłumaczył w skrócie mężczyzna, tak jak to wcześniej zrobił, by upewnić się że każde jego słowo zostało zrozumiane i zapamiętane. - Aż żałuję że nie mogę tam być. Tylko się nie posikaj ze strachu, bo wstyd będzie. Chyba że ich to nakręca. A teraz idź już. Idź zanim noc nas tu nastanie.
              
               Ubrana na różowo postać westchnęła i warcząc na mężczyzn, by Ci się posunęli z drogi, podciągnęła suknię i wyszła na głową ulicę, powoli krocząc ku drzwiom, w między czasie łapiąc głębokie oddechy na uspokojenie.
              
               Pech chciał iż towarzysze postaci wkraczającej do marmurowego budynku byli tacy a nie inni i lepszym wyborem było zrobić to co kazali, niż się im przeciwstawić. Teoretycznie, można było od razu się spodziewać, że tak to się skończy, a nie inaczej, i nie przyjmować zakładu. A jednak tak właśnie się stało i teraz nie było powrotu.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Piąta



8 Października

              Rano nie obudzi mnie śpiew ptaków, tak jak zeszłego poranka, i poczułem jak gdyby mi tego brakowało. W końcu była spora różnica pomiędzy warkotem samochodów, a delikatnym świergotem. Pomimo tego, tu było bezpieczniej niż u bliźniaków w domu, nawet jeśli u nich było ciepło i sucho.
            Ale nie ważne, nie powinienem nad tym się zastanawiać tylko przygotować się na spacer po Molly. Oczywiście nie było to przygotowanie w stylu, ubrać się i takie tam, bowiem nie posiadałem codziennych produktów, jak choćby mydło.           
            Posiadaliśmy stare szczoteczki, choć nie zawsze się znajdywała pasta. Ale nie narzekaliśmy zbytnio, bowiem niektórzy mieli gorzej. Właściwie to można powiedzieć, że jesteśmy tutaj jak wyższa klasa. Były osoby, mieszkające gdzieś na ławce i posiadające jedynie swoje ubrania. Często widywałem starsze od siebie osoby w samych koszulkach i spodniach, powoli zamarzających w zimnym wietrze. Za każdym razem chciałem im pomóc, ale w tym samym czasie. Nie miałem jak.   Musiałem w końcu się martwić o to jak my damy radę przetrwać tą zimę, oraz czy Molly nic nie będzie. Szczególnie że miała już dwanaście lat i zaczynałem się martwić o... kobiece problemy które w tym wieku ponoć się pojawiały. Nie znałem się zbytnio na kobiecym ciele, ale wystarczającą posiadałem wiedzę, by wiedzieć że to sprawi nam spory problem. Miałem jedynie nadzieję, że to tego czasu uda się coś załatwić.
            Omijając podstawowy posiłek dnia, jak to było w mym zwyczaju gdyż wolałem by zostało więcej na zapas, oraz by wystarczało dla Molly, wyruszyłem po małą.