Strony

sobota, 31 maja 2014

Cichy Pamiętnik: Strona Szósta


8 Października 

     Wykończony poszukiwaniem Molly, wróciłem zawiedziony do kostki. Odczuwałem wzmagającą się we mnie rozpacz. Winiłem się za to, że ma siostra się zgubiła i nie wiadomo co się z nią działo. Mogła właśnie marznąć gdzieś, w ślepej uliczce, albo też i... Wolałem nawet nie myśleć o innych opcjach. Ale w tym samym czasie, mogła być znaleziona przez kogoś, kto upewni się, że będzie miała dania trzy razy dziennie, pasujące i czyste ubrania, miłe łóżko. Normalne życie z odpowiednimi warunkami. Nie to co ja jej zapewniałem. Właściwie, to nawet nie byłem w stanie się nią zaopiekować i teraz... I teraz siedziała na swym łóżku, uśmiechając się do naszego sąsiada. Ten zaś zdejmował z niej kurtkę.
    - Odsuń się od niej. - Wycedziłem przez zęby, pojawiając się obok mężczyzny w rekordowym czasie i złapałem go za tył kurtki by odciągnąć od siostry.
    Właściwie to nie jestem pewien czemu to zrobiłem. Wiedziałem, że mężczyzna wcześniej był w wojsku i był wyższy ode mnie, starszy... Jednym zdaniem, popełniłem błąd. Błąd przez który teraz leżałem przyciśnięty do ziemi, z naszym sąsiadem siedzącym na moim brzuchu i trzymającym obie moje ręce nad głową.
    - Co ty zamierzałeś? - Zapytał, prychając z pogardą.
    - To samo mógłbym zapytać ciebie. - Odpowiedziałem i zacząłem się szarpać.
    - Proszę, przestańcie! - Usłyszeliśmy, gdy tylko mężczyzna zamachnął się by mnie uderzyć, mierząc pięścią w twarz.
    W zamian, jedynie poklepał mnie po policzku i wstał, pozostawiając zszokowanego na ziemi.
    - Na przyszłość dzieciaku. - Zaczął spokojnie. - Małe pieski nie powinny szczekać większym w twarz. Po drugie: Nic nie zrobiłem twojej małej. Suwak jej się zaciął i starałem się go naprawić. Ostatnie: Wciąż mi wisisz za ostatnie niańczenie małej. Nie każ mi dodać więcej do twego długu. 
    Powoli usiadłem, masując nadgarstki i spojrzałem na Molly, która podbiegła do mnie z załzawionymi oczami.
    - Braciszku, nie powinieneś był. Nic mi się nie stało. Gdzie byłeś? Czemu cię tak długo nie było? Martwiłam się o ciebie. - Z każdym następnym słowem, coraz więcej łez zaczęło spływać po jej delikatnych policzkach.
    - Przepraszam. - Przytuliłem ją do siebie, mając nadzieję że chociaż w ten sposób ją pocieszę. - Nie chciałem. Nigdy więcej cię nie zostawię, więc nie płacz już. Dobrze?
    - Obiecujesz?
    - Obiecuję. - Delikatnie pocałowałem ją w czoło i wstając, zaprowadziłem z powrotem na materac, by wytrzeć jej twarz z łez i okryć ponownie kocem.
    - Czemu na mnie nie zaczekałaś? - Zapytałem, zerkając na nią. Zapewne w sposób, w jaki matka by patrzyła na swe dzieci. Gdy chciała je ochrzanić za coś głupiego, co uczyniły.
    - Bo chciałam ci zrobić niespodziankę! - Powiedziała zadowolona, z wielkim uśmiechem.
    - Niespodziankę?
    - Tak, bo widzisz. - Zaczęła niepewnie, a jej małe brewki zmarszczyły się, jak gdyby rozmyślała nad czymś bardzo ważnym. - Jak byłam u Jasmine, widziałam kalendarz.
     Znów wróciła do szerokiego uśmiechu, podczas gdy ja nie rozumiałem o co jej chodzi i czekałem aż ta będzie kontynuować.
    - I chciałam Ci zrobić niespodziankę!
    Roześmiałem się, rozbawiony jej ciągłym powtarzaniem jednego, niezrozumianego przeze mnie zdania. Molly szybko podskoczyła i podbiegła do swojej torby, kucając do mnie tyłem i wyciągając coś, nim wróciła do mnie.
    - Niestety to nie jest za wiele, ale mam to dla ciebie. - Uśmiechnęła się szeroko i wręczyła mi małego misia w czapce mikołaja. - Wszystkiego najlepszego braciszku!
    Popatrzyłem niepewnie na misia, z szeroko otwartymi oczami.
    - Nie podoba Ci się? - Zapytała powoli, znów bliska łez.
    Przytuliłem ją mocno do siebie i uśmiechając szeroko. - Oczywiście że mi się podoba głuptasie. Tylko nie spodziewałem się. Nie musiałaś.
    - Oczywiście że musiałam. - Odparła z szerokim uśmiechem i spojrzała w bok, na zbliżającego się w naszą stronę sąsiada z czymś w dłoni.
    - Po tym co zrobiłeś przed chwilą, nie powinienem ci tego dawać. - Zażartował. - Ale trzymaj.
    Mężczyzna poddał mi małą kupkę wełny, która okazała się czarnym szalikiem. - Ostatnim razem jak zachorowałeś, opieka nad tobą była męczarnią, więc może to sprawi, że rzadziej będziesz chory.
     Niepewnie przyjąłem szalik spoglądając na niego. Źle się poczułem dostając coś, gdy inni za wiele nie mają. Szczególnie że z braku kalendarzy, nawet nie wiedziałem kiedy Molly ma prawdziwe urodziny, ale i tak starałem się dotrzymywać mniej więcej daty.
    - Na serio nie musi... - Nim udało mi się skończyć zdanie, oberwałem w tył głowy.
    - Musieliśmy, nie musieliśmy. Nie codziennie kończy się osiemnaście lat. Więc przestań marudzić i chociaż "dziękuję" powinieneś powiedzieć dzieciaku. Szacunek do starszych, a nie.
    - Dzięki.
    - No, a teraz szaliczek na szyję jak na grzecznych chłopców przystało.
    Zaśmiał się, a ja zrobiłem co mi kazano. Nie był to najlepszy materiał, ale okazał się bardzo ciepły. Zresztą, bawełny nie powinienem oczekiwać. 
    Z zamyślenia wyciągnęło mnie delikatne ciągnięcie mego rękawa przez małą dłoń dziewczynki siedzącej obok mnie. Gdy na nią zerknąłem, wyglądała na zawstydzoną lub zakłopotaną.
    - Braciszku. - Zaczęła niepewnie. - Mamy jeszcze coś do jedzenia?
    Uśmiechnąłem się delikatnie, wiedząc że właściwie to nic nie mam. Zważając na to, iż nie byłem ostatnio w stanie zrobić "zakupów", poprzez mały incydent na mieście.
     - Jestem pewien że coś się znajdzie, jesteś głodna?
    Jej odpowiedzią było delikatne kiwnięcie głową.
    - Nie martw się aniołku. Widziałem że twój brat ma jeszcze resztkę suchego makaronu, ja mam dwie puszki zupy pomidorowej. Jak złączymy siły, to będziemy mieli ciepły posiłek na dziś, co ty na to?
    - Na serio możemy? - Zapytała podekscytowana.
    Pewnie tak zareagowała, bo nie mieliśmy zupy. Poprawka. Czegoś ciepłego od dłuższego czasu. Puszki były dla nas po prostu za drogie i głównie żywiliśmy się bułkami czy też owocami. W sumie, nie powinienem narzekać. Przynajmniej mieliśmy coś do jedzenia, a nie tak jak niektórzy.
    - Jesteś pewien? - Zapytałem wiedząc, że w sytuacjach w jakich się znajdowaliśmy, każdy normalnie martwi się za siebie. Zbiera jedzenie tylko dla siebie. Upewniając się, że jest mu sucho i że ma coś ciepłego do ubrania na zimę. Szczególnie nasz sąsiad. Zawsze pilnuje swojego. Upewnia się, że nikt nawet nie podejdzie do jego "skarbów" i się nigdy nie dzieli się swoimi przedmiotami. A tu nagle dziś obdarzył mnie szalem i proponuje podzielenie się swym jedzeniem. Zdawało się to trochę podejrzane, a jednak się tym nie przejmowałem. Nie w tej sytuacji. Nie kiedy mieliśmy okazję na ciepłe danie. 
    - Pewno. Ty się zajmij ogniem, a ja otworzę te puszki.
    Uśmiechnąłem się delikatnie i kiwnąłem głową na znak że zrozumiałem. Po chwili każdy zabrał się za przykazane im zadanie. Ja z Molly szukaliśmy czegoś do spalenia, podczas gdy nasz sąsiad walczył z tępym nożem, którym miał zamiar otworzyć puszkę.

3 komentarze:

  1. Zastanawiająca jest nagła "przemiana" ich sąsiada. Czyżby planował zrobić coś Molly? Np wystawić ją na ulicy i zarabiać na jej ciele?
    Główny bohater za to mógłby zacząć szukać pracy, nawet kiepsko płatnej. Zawsze to jakieś pieniądze na jedzenie i picie.
    A.J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak jest w Polsce, ale w Anglii bez adresu zamieszkania, nie można dostać pracy. A przyjęcie do pracy bezdomnego, jest przeciwko prawu. Głupie, wiem. Ale są firmy dla bezdomnych, gdzie mogą sprzedawać gazetki typu "Big Issue". Funt za gazetkę nie jest tak mało, choć nie wiele osób je kupuje.

      Szczurka problemem jest to, iż boi się, że ktoś dowie się o Molly i ją zabierze. Więc nie korzysta z tego typu pomocy. Ale nie martw się, zaraz zostanie niewolnikiem, więc nie będzie się musiał martwić o sąsiada czy brak pieniędzy. XD

      Usuń
  2. Witam,
    Molly sie odnalazła, wróciła po prostu sama do ich miejsca, jak dobrze, że nic jej się nie stało, wspaniały gest z tymi urodzinowymi prezentami... może bracia by mu pomogli w trudniej sytuacji...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń