Strony

piątek, 11 kwietnia 2014

Krwawa Róża - część trzecia (Nocta)


            Hej. W prawo. Spójrz w prawo.
            Po co?
            Po prostu to zrób.
            Westchnąłem, robiąc tak jak mój towarzysz chciał, tylko po to by zauważyć dziewczynę o długich czarnych włosach spoglądającą na mnie.
            Tylko jedno Ci w tej pustej głowie. Przewróciłem oczami.
            Nie mam głowy i nie moja wina, że dawno nie widziałem takiej.
            Twoja. Nawet nie wiem co Ci się w niej niby podoba.
            Oczy. Widziałeś jaki ładny kolor?
            Bo czerwony.
            Westchnąłem, znając uzależnienie drugiego i stwierdzając że definitywnie za długo przyglądam się nieznajomej, przeniosłem wzrok na dyrektorkę. Była zajęta rozmową z policjantem, na nieznany mi temat.
            No weź, zabawmy się. Namawiał dalej, będąc znudzonym.
            Nie! Twoja ostatnia "zabawa" mało nie kosztowała mnie życia.
            Ciebie nie da się zabić.
            Jaka szkoda. Spędzając wieczność  z tobą chyba stracę umysł.
            A już się tak nie stało?
            Poirytowany na towarzysza, oraz wciąż niepewien co dokładnie stało się kilka godzin temu, usiadłem w pierwszym lepszym siedzeniu jakie tylko znalazłem, opuściłem głowę i westchnąłem. Wyglądało na to że teraz utknę tutaj na Bóg wie ile, nie wiadomo do czego zmuszany. Ciekawe, czy znów mnie gdzieś zamkną dla "własnego bezpieczeństwa".
            Zawarczałem pod nosem, zły na cały świat, a w szczególności na swego towarzysza. Jak zwykle żałowałem decyzji podjętej wieki temu, lecz wiedziałem że tego już nie da się odwrócić, nie ważne jak bardzo bym tego chciał. Mój towarzysz za bardzo lubił swe nowe "ciało" i nie zamierzał go opuszczać, nawet jeśli właściciel tego ciała wciąż był żywy.
            Nadal się gniewasz za tamto? Myślałem że Cię irytuje i chciałeś być sam.
            Tak, chciałem być sam. Syknąłem w myślach, coraz bardziej mając dość swego rozmówcy. Ale nie chciałem byś go zabijał, czemu zawsze musisz wszystko źle odbierać?!
           Chciałem... ja tylko chciałem coś dla Ciebie zrobić. Zawsze się gniewasz za to co robię. Przepraszam Lennuś...
            - Ugh...
            Po raz pierwszy słyszałem by ten był tak smutny i zawiedziony. Często byłem na niego zły i źle reagowałem, ale nigdy nie dochodziło to takich momentów. Ogółem nigdy mnie nie przepraszał, tak więc byłem z lekka zdziwiony i zdezorientowany tą sytuacją.
            Nie musisz przepraszać...
            Czyli że znów będę mógł zabić  kogoś Ci bliskiego? Jego uśmiech niemalże dało się widzieć oczami wyobraźni, gdy "wypowiadał" te słowa.
            - Ty mała wszo!
            Zerwałem się z miejsca podenerwowany, zaciskając pięści, i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na swe otoczenie. Przede mną stała ta sama dziewczyna, na którą wcześniej kazano mi spojrzeć, a jej twarz wyrażała mieszankę rozbawienia i niedowierzania. No trudno, albo pomyśli że jestem psychiczny, albo niekulturalny, bo chyba coś do mnie mówiła, gdy byłem zbyt zaabsorbowany mą "rozmową", by ją usłyszeć.
            - Etto... - Niepewnie przeczesałem dłonią włosy, odkrywając że wciąż poniektóre kosmyki są posklejane krwią. Opuszczając wzrok na swą wysuniętą dłoń, spojrzałem na krwawą maź, którą szybko wytarłem ze wstrętem o czarne spodnie.
            Super, teraz pomyśli nie tylko że jestem szalony, ale jeszcze będzie się mnie bała.  
            - Przepraszam, mówiłaś coś? - Zmrużyłem oczy, wiedząc że i tak już niczego nie naprawię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz