Hej. W prawo. Spójrz w prawo.
Po
co?
Po
prostu to zrób.
Westchnąłem, robiąc tak jak mój
towarzysz chciał, tylko po to by zauważyć dziewczynę o długich czarnych włosach
spoglądającą na mnie.
Tylko
jedno Ci w tej pustej głowie. Przewróciłem oczami.
Nie
mam głowy i nie moja wina, że dawno nie widziałem takiej.
Twoja.
Nawet nie wiem co Ci się w niej niby podoba.
Oczy.
Widziałeś jaki ładny kolor?
Bo
czerwony.
Westchnąłem, znając uzależnienie drugiego
i stwierdzając że definitywnie za długo przyglądam się nieznajomej, przeniosłem
wzrok na dyrektorkę. Była zajęta rozmową z policjantem, na nieznany mi temat.
Nie!
Twoja ostatnia "zabawa" mało nie kosztowała mnie życia.
Ciebie
nie da się zabić.
Jaka
szkoda. Spędzając wieczność z tobą chyba
stracę umysł.
A
już się tak nie stało?
Poirytowany na towarzysza, oraz
wciąż niepewien co dokładnie stało się kilka godzin temu, usiadłem w pierwszym lepszym
siedzeniu jakie tylko znalazłem, opuściłem głowę i westchnąłem. Wyglądało na to
że teraz utknę tutaj na Bóg wie ile, nie wiadomo do czego zmuszany. Ciekawe,
czy znów mnie gdzieś zamkną dla
"własnego bezpieczeństwa".
Zawarczałem pod nosem, zły na cały
świat, a w szczególności na swego towarzysza. Jak zwykle żałowałem decyzji
podjętej wieki temu, lecz wiedziałem że tego już nie da się odwrócić, nie ważne
jak bardzo bym tego chciał. Mój towarzysz za bardzo lubił swe nowe
"ciało" i nie zamierzał go opuszczać, nawet jeśli właściciel tego
ciała wciąż był żywy.
Nadal
się gniewasz za tamto? Myślałem że Cię irytuje i chciałeś być sam.
Tak,
chciałem być sam.
Syknąłem w myślach, coraz bardziej mając dość swego rozmówcy. Ale nie chciałem byś go zabijał, czemu zawsze
musisz wszystko źle odbierać?!
Chciałem...
ja tylko chciałem coś dla Ciebie zrobić. Zawsze się gniewasz za to co robię.
Przepraszam Lennuś...
- Ugh...
Po raz pierwszy słyszałem by ten był
tak smutny i zawiedziony. Często byłem na niego zły i źle reagowałem, ale nigdy
nie dochodziło to takich momentów. Ogółem nigdy mnie nie przepraszał, tak więc
byłem z lekka zdziwiony i zdezorientowany tą sytuacją.
Nie
musisz przepraszać...
Czyli
że znów będę mógł zabić kogoś Ci bliskiego?
Jego uśmiech niemalże
dało się widzieć oczami wyobraźni, gdy "wypowiadał" te słowa.
- Ty mała wszo!
Zerwałem się z miejsca podenerwowany,
zaciskając pięści, i dopiero wtedy zwróciłem uwagę na swe otoczenie. Przede mną
stała ta sama dziewczyna, na którą wcześniej kazano mi spojrzeć, a jej twarz
wyrażała mieszankę rozbawienia i niedowierzania. No trudno, albo pomyśli że
jestem psychiczny, albo niekulturalny, bo chyba coś do mnie mówiła, gdy byłem
zbyt zaabsorbowany mą "rozmową", by ją usłyszeć.
- Etto... - Niepewnie przeczesałem
dłonią włosy, odkrywając że wciąż poniektóre kosmyki są posklejane krwią.
Opuszczając wzrok na swą wysuniętą dłoń, spojrzałem na krwawą maź, którą szybko
wytarłem ze wstrętem o czarne spodnie.
Super,
teraz pomyśli nie tylko że jestem szalony, ale jeszcze będzie się mnie bała.
- Przepraszam, mówiłaś coś? -
Zmrużyłem oczy, wiedząc że i tak już niczego nie naprawię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz