Strony

niedziela, 13 sierpnia 2017

Strefa Śmierci: Rozdział II


Panika powoli wkradła się do mojego umysłu, podczas kiedy pokój przybrał czerwoną barwę. Z tłumaczenia mężczyzny wynikało, że powinienem teraz uciekać. Nie byłem w stanie powiedzieć, czy to nie był jakiś żart. Przecież mógł to być zwykły dowcip, co nie? Pewnie gdzieś w kącie wisiała kamera i mnie nagrywała. A potem kolejny głupi filmik z „prankiem” trafi do sieci i wyjdę na debila. Wolałem jednak wyjść na debila niż na trupa. Z tego powodu rozejrzałem się krótko po pomieszczeniu. Nie zauważyłem nikogo ani niczego. Jeżeli to jest żart, to zabiję tego dupka, pomyślałem i na nowo zacząłem się szarpać. Nie miałem żadnego noża, za pomocą którego mógłbym rozciąć taśmę otaczającą moje nadgarstki. Srebrna, nie raz takiej używałem w pracy. Trudno było ją rozerwać bez użytku odpowiedniego narzędzia, szczególnie kiedy miała tyle warstw. Dodatkowo nie miałem odpowiednio ułożonych rąk, aby móc jakoś zwiększyć swoje szanse na wydostanie się. Miałem za to zęby. Spróbowałem się pochylić, ale w tym momencie ujawnił się mój brak giętkości. Moja twarz zatrzymała się tak blisko nadgarstka. Brakowało mi zaledwie kilku centymetrów. Warknąłem z frustracji i poddałem się po kolejnych paru próbach zbliżenia ust. Ponownie się wyprostowałem i spojrzałem raz jeszcze na swoje nadgarstki.