Strony

środa, 1 lipca 2015

Szmer 6

Z kamerą wśród wampirów

- To tam! - krzyknęła blondynka, wskazując na jedno z wielu okien w bloku mieszkalnym. Był to całkiem nowoczesny budynek, a na mieszkanie w nim nie każdego było stać. Nie oznaczało to jednak, że mieszkali w nim aktorzy czy inne ważne osobowości. Nie było czym się chwalić czy wywyższać. Ot jedno z lepszych mieszkań średniej klasy. 

Chłopak jednak nie był tym zainteresowany. Pożerał wzrokiem wszystko dookoła, a w szczególności skąpo ubrane dziewczyny, które szły w ich stronę. Uśmiechnął się do nich ukazując tym samym swoje śnieżnobiałe zęby pozbawione już wydłużonych kłów, a te w odpowiedzi się zaśmiały.
- Wybacz, mówiłaś coś? - spytał, masując swoje ramię, bowiem czuł się jakby zrobił coś niestosownego. - A, to twoje? - zadał retoryczne pytanie, jakoż wyczytał z jej umysłu, o co jej chodziło.

- A czy ja wiem? Kupiłam je dopiero pół roku temu. Po skończeniu studiów założyłam firmę i zaczęłam szybko zarabiać. Pierwsza rzecz jaką kupiłam, to mieszkanie - uśmiechnęła się do wampira i spojrzała na przechodzące obok nich dziewczyny, ciekawa tego co tak bardzo przykuło uwagę chłopaka. Westchnęła i pokręciła głową, po czym weszła do klatki schodowej. Spojrzała na wypolerowane schody, a następnie na windę. Po krótkim ustaleniu za i przeciw, nacisnęła przycisk i poczekała na magiczne pudełko. Po krótkiej chwili srebrne drzwi się otworzyły, a ciszę przerwał dzwonek oznaczający, że można wejść do środka. Ciągle myślała o tym jak zabić ciszę, lecz po chwili stała już przed drzwiami swojego mieszkania na czwartym piętrze. 

- Ach te nowoczesne czasy gdzie miast wspinać się po źle zrobionych schodach na bóg wie które piętro, czekasz na klaustrofobiczne "pomieszczenie", które zabierze cię tak wysoko, jak tylko chcesz. No i ta pewność, że raczej nikt ci nie wlazł do mieszkania, dzięki nowoczesnym zamkom - zaśmiał się wampir po swej długiej przemowie, która przez chwilę zdawała się nie wzruszać dziewczynę.
- A czy ja wiem? - zaczęła i pchnęła drzwi by dostać się do środka swego mieszkania - Nie są takie klaustrofobiczne. Poza tym komu chce się wchodzić codziennie na tyle schodów? Nie wystarczy poranne bieganie? Ten świat jeszcze bardziej chce mnie wykończyć? - spytała i weszła do środka, a następnie zdjęła swoje buty i zapaliła światło tym samym ukazując spory pokój, który był połączeniem korytarza, salonu i kuchni.

- Za "moich" czasów nie było wyboru. Kiedyś się nie biegało i było spoko. Z tym że kiedyś to chodziło się wszędzie na piechotę lub koniem jechało. Plus nie było takiego dostępu do jedzenia, ale... Zaczynam brzmieć jakbym był twoim dziadkiem - zaśmiał się, rozglądając po wnętrzu mieszkania. - Ile masz lat tak w ogóle? - zadał inne pytanie.

- Ja? Hmm... Przecież dopiero co czytałeś mi w myślach, ale mniejsza. Mam dwadzieściacztery lata - oznajmiła i zaczęła przed lustrem poprawiać włosy - a właściwie to ile TY masz lat? W końcu jesteś wampirem.... Ty w ogóle możesz umrzeć ze starości? - znów zaczęła zasypywać chłopaka pytaniami, wchodząc głębiej w mieszkanie, a wampir za nią.

- Tak, czytam. Poza tym nudne jest, kiedy tylko ty zadajesz pytania. Czy dwustronne ich zadawanie nie zwie się konwersacją? Raczej posiadam jeszcze maniery - po tych słowach zamilkł, zastanawiając się nad odpowiedzią, jakby już dawno zapomniał o swoim wieku. - Szczerze to przestałem liczyć po pierwszej setce. Ale z waszych książek od historii wynika, że muszę posiadać jakieś czterysta czy pięćset lat, plus dwadzieścia lat ludzkich.

Wampir podążył za dziewczyną w głąb mieszkania, tym samym odkrywając, że znajdują się tu jeszcze dwie pary drzwi zapewne prowadzące do łazienki i sypialni, oraz wyjście na balkon. Rozejrzał się po salonie w fioletowej tonacji tym samym stwierdzając, że nie pasuje mu ten kolor, ale to była zaledwie prywatna opinia. Jego wzrok jednakże przykuła wyróżniająca się od reszty olbrzymia czarna kanapa, obok której stały dwa fotele. 

Znajdował się tu też telewizor przeciętnych rozmiarów. Widać było, że znajduje się tu miejsce na większy egzemplarz, ale Alice najwidoczniej nie miała już wystarczająco dużo pieniędzy. Część salonu pokryta była szaro-brązowymi panelami, w miejscu w którym łączyła się z kuchnią, która była urządzona w szarych odcieniach, aby komponować się z salonem. Gdzieniegdzie zamiast lamp zwisały same żarówki. Zapewne tak jak z telewizorem, była to wina finansów. 

- Naprawdę?! Pięćset lat? Wow.... Wiele musiałeś widzieć - zdziwiła się blondynka.

- Ano. Choć powiedziałbym, że aż za dużo - przetarł dłonią zamknięte powieki, gdyż jego oczy były zmęczone ciągłym kontaktem ze światłem. Stwierdził, że trochę mu zajmie nim znów przyzwyczai się do aż tak jasnych pokoi. - A. I nie, czas mnie nie zabije. Czego czasami żałuję. Jedyny minus był gdy straciłem rodzinę i żonę, ale było to już tak dawno temu, że już się z tym pogodziłem. Mój drugi "ojciec" się dobrze mną opiekował i ich nie potrzebowałem... - wytłumaczył.

- "Ojciec"? - spytała, kładąc się na kanapie i delikatnie otarła się o nią policzkiem. Po chwili zaprzestała tej czynności i zaczęła szukać czegoś pod kanapą. Wyciągnęła w końcu laptopa, który nie wyglądał na najnowszy model. Nie zwracając na to uwagi, włączyła go. - Będę musiała dokończyć projekt. Niestety trochę mi to zajmie, a jutro, a właściwie to już dzisiaj o czternastej, mam spotkanie z jedną gościówą. Ech- Tyle roboty. Zazdroszczę ci, że nic nie musisz robić - zaczęła marudzić.
Wampir z kolei usiadł na podłodze, na przeciwko dziewczyny, i oparł się plecami o ścianę, spoglądając na blondynkę. 

- Ojciec. Wampiry się nie rodzą, ale i tak, tych którzy nas przemieniają zwie się "ojcem" lub "matką, w zależności od płci. Gdy rodzice wyrzucili mnie z domu, spotkałem mężczyznę, który zaoferował mi pomoc. Wtedy go odtrąciłem i poszedłem do swej narzeczonej. Ta w zamian mnie odtrąciła. Skończyłem w więzieniu i ten sam mężczyzna mnie ponownie odwiedził. Dostałem wyrok śmierci, więc było mi już wszystko obojętne.

Mimo tej streszczonej historii życia wampira, dziewczyna była bardziej przejęta swoim projektem, który właśnie otworzyła i uważnie obserwowała. 

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że takich krwiopijców jest więcej na tym świecie i że każdy może nim zostać? A co z zaproszeniem? Możecie wchodzić sobie do każdego domu czy potrzebujecie zaproszenia? - spytała, choć jej myśli były bardziej zajęte doborem kolorów do frontowej ściany. 

Po chwili otworzyła okienko pełne cyfr i wpisała długi kod, a na ścianie na projekcie zmienił się nagle odcień. Uśmiechnęła się do siebie, stwierdzając, że teraz wyglądało to lepiej. Mimo małego sukcesu, miała jeszcze sporo pracy. W te parę godzin musiała jeszcze umeblować połowę pokoju, który był dwa razy większy niż jej całe mieszkanie. W końcu jak to się mówi, kto bogatemu zabroni?

- Żartowałem z tamtym, żeby nie było - zaśmiał się pod nosem - znaczy, co do mojej przeszłości. Zmiana i wszystko dalej jest prawdziwe. A ty mnie nie zapraszałaś - powiedział spokojnie, zaciekawiony tym co ta robi - słownie mnie nie zaprosiłaś. Zresztą! Przecież nie ma tak, że póki mnie nie zaprosisz, to będzie jakaś magiczna bariera powstrzymująca mnie przed wejściem do czyjegoś mieszkania. Wiesz jakie to by było niewygodne jeśli chodzi o karmienie się? Kiedyś po zajściu słońca nikt nie opuszczał swojego domu i trudne było kogoś spotkać na ulicy. 

Dziewczyna wciąż przesuwała myszką po ekranie, zmieniając położenie mebli. Dodawała nowe figury geometryczne i zbliżała je do siebie, tworząc półki i szafki o różnych ciekawych kształtach.
- Ale z czym żartowałeś? - spytała, jak zwykle gubiąc się w słowach wampira. Mówiono, że kobiety mają lepszą podzielność uwagi niż mężczyźni, ale cóż. Blondynki musiały być w tym wyjątkiem. A przynajmniej ta blondynka. 

- Nie pomyślałam o tym... Nie mówiłam, że możesz wejść? Ech... Nie ważne. Czyli każdy wampir może mnie w nocy napaść i zjeść? Nie no. Jestem pod wrażeniem. 

- Mówiłem, że żartowałem z mą przeszłością. Może kiedyś ci powiem prawdę. Nigdy jeszcze się nią nie dzieliłem - powiedział, opierając głowę na swej pięści i ziewnął - tak, jest nas więcej i tak, każdy może wejść od tak sobie, o ile nie chce mu się walczyć z alarmami i innymi. O wiele łatwiej jest się zadowolić bezdomnym, lecz ci nie są smaczni i trzeba uważać, by nie nabawić się żadnych chorób - powiedziawszy to, podrapał się po gardle. Zawsze tak reagował przy rozmowie o chorobach. - Oczywiście, zachorowanie u nas liczy się z cudem, ale jak już zachorujemy, to zwykle tego nie przeżywamy. Młodsze wampiry wciąż posiadają swe ludzkie cechy i z łatwością chorują, bo teoretycznie są w połowie ludźmi, a zaledwie w połowie wampirem. Dorośli są już wampirami "czystej" krwi i są jak karaluchy, jak ktoś to kiedyś ładnie ujął. Myślę, że przeżyłbym nawet wybuch atomowy, ale nigdy tego nie testowałem. 

- Czyli nie dostałeś wyroku śmierci? Nieważne - ziewnęła znudzona przekładaniem mebli w komputerze, a kiedy przyszło ustawiać kanapę, zrobiła wielkie oczy i delikatnie się uśmiechnęła. Zaczynała się nią bawić i samowolnie zerkała na zegarek, znajdujący się w prawym rogu paska startu. - Nie powinieneś iść zaraz spać? Emm- A tak właściwie, to co zamierzasz zrobić? - spytała, nie myśląc wcześniej o tym co się stanie z wampirem, jak ta wróci do domu. Zostawi ją i wróci do metra? Czy będzie potrafiła spać spokojnie wiedząc, że tacy jak on czają się na każdym kroku? Nie wiedziała. Zbytnio zastanawiać się nad tym także nie chciała, bo z takiego rozmyślenia zawsze wynikały same kłopoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz